20 lut 2012

"Chyba po to żyjemy by to przeżyć..."

W listopadzie Dagmara Kaczmarek-Szałkow (dziennikarka TVN24) opowiadała nam o tym jak czeka, jak przygotowuje się z mężem na przyjścia na świat Tosi...

A teraz kilka słów o tym jaka jest Tosia :)? Jak zmieniło się życie i jak to jest być mamą :)? Zapraszam!

 Świat mamy: Twoja pierwsza myśl, kiedy już Ją - ten SKARB - zobaczyłaś?:) 
Dagmara i Tosia  :)
Dagmara Kaczmarek - Szałkow:  Jakie ma piękne, wielkie i bystre oczy! Płakałam ze szczęścia i powtarzałam: "w końcu jesteś z nami!". Mój mąż uchwycił na zdjęciu moment, kiedy położna podaje mi córeczkę i pierwszy raz spotykają nam się spojrzenia...jest kosmiczne, tyle emocji...

Świat mamy: Oj to niezwykła pamiątka! I zawieźli Was na salę i… Nagle wszyscy zajmują się sobą, innymi a Ty zostałaś sama… I….? Bo ja pamiętam, że nie czułam strachu ale patrzyłam na to maleństwo i bałam się podnieść, żeby nie zrobić krzywdy, bałam się przebrać pieluchę… No, taki mały koszmar! Lekcje ze szkoły rodzenia nagle gdzieś umknęły 
Dagmara Kaczmarek-Szałkow: Urodziłam wieczorem...Pierwsza noc...Mąż pisał do mnie ciągle smsy: "co robicie? co robi mała?" ;-) a ona ssała pierś i ciągle na mnie patrzyła tymi swoimi wielkimi granatowymi oczami...To był inny wymiar...Przez cała noc nawet nie pomyślałam o zmianie pieluchy ;-) Dopiero rano się ocknęłam...Minęła noc - trzeba by zmienić dziecku pieluchę! Ale jak? Nigdy wcześniej tego nie robiłam! Nikogo nie było obok, więc myślę, no cóż, muszę po prostu zmienić tę pieluchę. Trwało to pewnie z pół godziny, ale się udało! Pierwsza zmiana ubranka - przebieraliśmy ją we dwójkę z mężem, każdy jedną rączkę, nóżkę...Nie było łatwo, uznaliśmy, że te ubranka dla noworodków są niepraktyczne i nieprzystosowane!

Świat mamy:  Oj tak, to prawda! :) Dziś człowiek robi to wszystko z zamkniętymi oczami a te pierwsze dni to jakiś kosmos! :)))A w szpitalu, jak? Była pomoc w sensie w karmieniu, pokazywaniu co i jak? Czy instynktowne działanie? W wielu szpitalach ta opieka poporodowa, to duży problem. A człowiek zastanawia się nad każdą krostką, zamkniętym oczkiem itp. Była gotowość lekarzy do pomocy, do odp na każde pytanie? 
Dagmara Kaczmarek-Szałkow: Szpital - Karowa. Wspaniale. Trafiliśmy na cudowną położną - Sylwię. Była z nami przez cały poród i dwie godziny po porodzie. Dopingowała niesamowicie i wszystko pokazała. Karmiłam córeczkę, kiedy tylko znalazła się na moim brzuchu. Odwiedzała mnie także na sali poporodowej, mogłam o wszystko pytać i otrzymywałam pomoc. Dodam jeszcze, że według mnie najważniejsza podczas całego pobytu w szpitalu, porodu jest obecność męża. Dla tatusia to tez wielkie przeżycie, dla rodzącej kobiety najlepsze wsparcie. Tylko kochający mężczyzna wie, jak do nas trafić, gdy zwijamy się z bólu, mówimy, ze już nie damy rady i generalnie ...odchodzimy od zmysłów. On jest tym, który stoi na ziemi i zrobi dla nas wtedy absolutnie wszystko. A potrzeb jest wiele. Mój mąż był cały czas ze mną i wiem, że było mi to bardzo potrzebne. Są momenty, kiedy poza bólem pojawia sie strach, trzeba podejmować decyzje...Warto nie być w tym samej. Wartością jest też to, ze mężczyzna zobaczy, na własne oczy, wysiłek kobiety podczas porodu. 
  
Świat mamy:  Jak to przeczyta, to dopiero będzie dumny i szczęśliwy! :) Pierwsza noc w domu była przespana czy mąż, tata czuwał przy łóżeczku? :))) Ja pamiętam że byłam tak nakręcona, taka adrenalina we mnie była, że kilka nocy spać nie mogłam ale pierwszą noc w domu  - przespałam :))) Dziecko nie płakało a mąż czuwał, to on nie mógł spać:))) 
 Dagmara Kaczmarek-Szałkow: Wróciliśmy do domu 23 grudnia wieczorem...Na choince paliły się lampki...Za każdym razem, jak o tym myślę, mam łzy w oczach...Usiedliśmy z małą pod choinką...Ja znowu płakałam ;-) i mówiłam do niej, że jest naszym najpiękniejszym prezentem...w nocy...rozmawialiśmy z mężem o tym, co przeżywamy...Córeczka pięknie przespała pierwszą noc w domu, i my mogliśmy odespać, ale zrywaliśmy się na równe nogi przy każdym najmniejszym kwilnięciu....Chaos zaczął się od rana ;-) Karmienie, pieluchy, przebieranie, wszędzie bałagan...Gdyby nie karmił mnie mąż, ja nic bym nie jadła. Nie miałam czasu!

Świat mamy: :))) Oj tak! A jak pierwsze wyjście, spacery, wizyta u lekarza?  Dla mnie było niesamowite to, że niby banalne czynności były niezłym wyzwaniem Zdążyłam ubrać mr T a tu kupa, a tu wycie, bo gorąco i jak wyszłam już - to miałam dość:)))))
Dagmara Kaczmarek-Szałkow: Uuuu pierwszy spacer - to było wyzwanie! Byłam cała spocona! Pchałam wózek i jednocześnie cały czas poprawiałam kocyk, żeby była dobrze przykryta ;-) Oczywiście nie zatrzymując wózka, żeby się nie obudziła ;-) A wyjście ze szpitala...? Dzidzia cała ubrana w pięć warstw, bo to zima...i ryk! nie możemy wyjść, trzeba ją rozebrać nakarmić...I dopiero cała procedura wyjścia - od nowa... Najpierw ubrać siebie czy dziecko? Ile pieluch, ubranek na zmianę wziąć? Jak przenieść z samochodu: dziecko w foteliku, wózek, torbę malej, własną torebkę...Kto wychodzi pierwszy, kto zamyka mieszkanie? Jedna wielka logistyka!

Ku naszemu zaskoczeniu wielkim sukcesem była za to pierwsza kąpiel! Tosi od razu się spodobało polewanie wodą, zero płaczu i tak już zostało.  Kąpie tata ;-)

Świat mamy Potem jak się to wspomina to wszystko, to jest tyle śmiechu, prawda? :) Właśnie, a teraz? Z każdym dniem jest łatwiej, czy każdy dzień to niespodzianki i nowe trudy? Kolki, płacz bez powodu, pokarm itd. 
Dagmara Kaczmarek-Szałkow: Pierwszy kryzys, to pierwszy ból brzuszka...Płacz,płacz,płacz, nie wiadomo co robić, co się dzieje, stres, zmęczenie i bezradność, telefony do mamy, sąsiadki, koleżanek...Ciężko...pewnie zjadłam coś czego maleńka nie mogła strawić...Pomocny okazał się spacer...Choć mocno padał śnieg....Ulga gdy w końcu zasnęła i następnego dnia było już lepiej ;-) Każdy dzień jest inny. już wiem, że lepiej nic nie planować ;-) bo pewnie się nie uda ;-)

Świat mamy :) Dokładnie!!! Jakie myśli krążą w głowie świeżo upieczonej mamy?
Dagmara Kaczmarek-Szałkow Jak teraz będzie wyglądało nasze życie? Kiedy się wyśpię? A jak to będzie, jak przyjdzie czas powrotu do pracy... ? Rozłąka z małą - na razie niewyobrażalne. Co teraz jest Tosi potrzebne, czy dobrze realizuję jej potrzeby? Ale także myśli o tym, co mogę a czego nie moge jeść skoro karmię piersią? Myśli o wielkiej odpowiedzialności, o nowym sensie życia, o nowej ja...

Świat mamy: Hmm.... Tak... Wszystko się zmienia... Ja kiedyś nie mogłam uwierzyć, że dziecko może tak zmieniać rodziców... A jednak to prawda.Totalne przewartościowanie życia. Co zmieniło się w myśleniu „mamy w ciąży” a” mamy, która już patrzy na małego Ktosia” ? 
Dagmara Kaczmarek-Szałkow Wszystko! Już prawie nie pamiętam, jak to jest być w ciąży ;-) Nagle stało się to takie odległe...Teraz jest inna rzeczywistość. Mamy dziecko, nasza nową małą rodzinę i wszystko jest temu podporządkowane, mała istotka weryfikuje wszystkie nasze plany ;-) W ciąży nie czułam się jeszcze mamą... Poczułam się dopiero, gdy wzięłam córeczkę na ręce i powiedziałam "jest mamusia" gdy płakała...Teraz zawsze tak do niej mówię, gdy się denerwuje ... i działa! 

Świat mamy: Jesteś człowiekiem newsów Brakuje ich? Brakuje tego ze co raz mniej czasu na TV, gazetę, na śledzenie tego co na świecie w polityce? 
Dagmara Kaczmarek-Szałkow: Tu nic się nie zmieniło...Od rana do wieczora u nas w domu leci tvn24. Karmienie w trakcie Faktów...nie potrafię się oderwać od newsów. Śledzę wszystko, co się dzieje. Komentarzy i dodatkowych informacji dostarcza mi mąż, który także pracuje w mediach. Na czytanie prasy faktycznie jest mniej czasu. Kiedy mała w końcu zaśnie, trzeba podgonić domowe sprawy. Jednak mam nadzieję, że jeszcze za kilka tygodni, przy jeszcze lepszej logistyce ;-) będzie i czas na gazety i książki. Choć na te o rozwoju dzieci znajduję czas ;-) 
  
Świat mamy: Myślisz już o tym co za kilka miesięcy, że praca, że opiekunka, albo żłobek, że ja to wszystko pogodzić, co robić?
Dagmara Kaczmarek-Szałkow: Z wielką przyjemnością wrócę do pracy, którą uwielbiam! Jednak myśl o żłobku, opiekunce ... na razie mnie odstrasza. Nie potrafię sobie jeszcze dziś wyobrazić tej rozłąki z dzieckiem...Trudny temat...Ale mam jeszcze chwilę na to...

Świat mamy: Na koniec pytanie, na które odpowiedź sprawia mi dużą trudność: jak to jest być mamą?:)
Dagmara Kaczmarek-Szałkow:Cudownie! Są trudy, ograniczenia, poświęcenie...Ale chyba po to żyjemy, by to przeżyć! Dla mnie to nowy i najwłaściwszy sens życia. Stuprocentowa kobieta? To chyba dopiero mama. 

 Świat mamy: Dziękuje.

15 lut 2012

Bez reakcji

Ale napadało śniegu! Hurrraaa!!!! :) 

Mr T chyba ciut mniej ode mnie zadowolony, bo śnieg który mi sięga do kostek jemu sięga do ud :) A muszę dodać, że mamy teraz etap: chcę chodzi i chodzić - więc wózek poszedł w kąt. Narazie :) Sanki też po kilku minutach się nudzą, bo po co siedzieć jak można iść? Upadki na twarz były więc co kilka minut. Śnieg w ustach- chyba smakował :), buzia biała - ale co najważniejsze uśmiechnięta :) 

Muszę Wam się pochwalić - byliśmy z mr T w teatrze:) Tak, tak! Teatr Małego Widza,   na warszawskiej  Starówce - wspaniała rzecz! Byliśmy na przedstawieniu "Rozplątanie tęczy" - właśnue dla takich małych 1,5 rocznych smyków jak mr T. Jedna aktorka, spokojna muzyka, dziecięce dźwięki i odgłosy, biel i pojawiające się piękne (tęczowe) kolory w trakcie przedstawienia. Bajeczne. 

Są zapalone światła, rodzice siedzą z dziećmi. Nikomu nie przeszkadza płacz, dzieci mogę reagować jak chcą ale jest jedna zasada: dzieci nie wchodzą na umowną scenę. Dopiero gdy aktor o to poprosi. Ale była jedna dziewczynka, która biegała najpierw przed "sceną" i przez to inne dzieci nie widziały nic, a potem zaczęła pakować sie na "scenę". Aktorka cierpliwie ściagała dziecko i oddawała mamie... A mama? Nic! Zero reakcji... Dziecko schodzilo z kolan i znów to samo... Aktorka wlewala do szklanych dużych naczyń kolorową wodę ucząc dzieci co oznacza odgłos: bul bul czy plum plum. Ta sama urocza dziewczynka podeszła do największego naczynia i po prostu je wywaliła :/ Mama sie nawet nie ruszyła! Naczynie poleciało, roztrzaskał się... Całe szczęscie że kawałki szkła nikomu nie zrobiły krzywdy... 

I tak dziecko popsuło wszystkim zabawę... Jedno dziecko sterroryzowało kilkanaścioro dzieci i rodziców...Czy to efekt bezstresowego wychowania? Czy mamy, której się nie chce reagować... 

Wiele dzieci, w tym i mr T, wyrywało się na scenę, kiedy już oswoiły się z miejscem. Ale rodzice tłumaczyli, że nie można, ze zasłaniają innym dzieciom... To też była ważna nauka i doświadczenie...

Co robić w takiej sytuacji? Zwracać uwagę mamie? Ja nie cierpię tego... Bo każdy powinien wychowywać dziecko jak chce... Ale z drugiej strony... To dziecko zniszczyło zabawę innym... :(

Teatr zaprosił nas na kolejny spektakl... Zachowali się bardzo w porządku, choć to nie była ich wina... Najsmutniejsze było to, że mama dziewczynki jakby nie miała żadnej refleksji :((( 

6 lut 2012

Rodzinka z kolcami


Dziś o trochę innym świecie mamy :) ale tak bardzo podobnym do tego, który znacie drogie mamy... Przeczytajcie a zobaczycie. Poznajcie jeżową mamę Leelę a przede wszystkim niesamowitą osobę Ulę Kalatę, która o jeżowej rodzinie wie bardzo dużo i z niesamowitą pasją o jeżach potrafi opowiadać! 

fot. U.Kalata

Świat mamy: Skąd jeże w Twoim życiu? Jak to się stało, że masz taką jeżową rodzinkę? :)

fot.U.Kalata
Ula Kalata: Jeże w moim życiu? Z allegro! Trywialnie to brzmi, ale na allegro jest wszystko. Zobaczyłam kiedyś filmik z jeżem o białych kolcach, który wkładał sobie rolkę papieru toaletowego na łepek i latał tak po dywanie i tak się zakochałam w jeżach. Wtedy jeszcze nie było tych jeży w Polsce. Ale któregoś razu sprawdziłam na allegro i był! Jeden! Niedaleko mnie mieszkający. Cena zawrotna!!! Ale żeby spełnić marzenia warto się wykosztować :) I tak Stewie trafił w moje ręce.

Stewie wpadł w fazę gryzienia, a na wszystkich mądrych stronach hodowców, forach pisano, że jeże nie gryzą, albo że to bardzo rzadkie. A mój jeż regularnie mnie kąsał przy każdym wzięciu na ręce. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że to przejdzie, że to pewnie przez wyrastające kolce, które strasznie drażnią skórę jeżowi, a także że to pewien etap poznawczy w życiu jeża. Więc kupiłam mu dziewczynę Leelę:) I? I jak ręką odjął! Stewie się uspokoił (bo akurat tak się złożyło, że kolce mu już wyrosły i obeznał się z moim zapachem:)).

Odczekaliśmy jakiś czas, by Leelka stała się dojrzałą panną i spróbowaliśmy ich połączyć. Ile było śmiechu, gdy mały Stewie uganiał się - wypisując serenady - za przynajmniej dwa razy większą samiczką :)))))))))) Na sukces nie liczyliśmy, bo tu kolejny raz fora podziałały na wyobraźnię, że rzadko się udaje, że często ciąża nie dochodzi do skutku, matka zżera swoje małe etc.
Świat mamy: Ale Wam udało się :) Na tych niesamowitych Twoich fotkach widać maleństwa jeżowe. Piękne. Powiedź proszę o tym ciężarnym okresie mamy jeżowej?
Ula Kalata: Ciąża jak przystało na jeża trwała 37 dni (norma to od 30 do 45 dni). Zaczęły się jej zaokrąglać boczki a w połowie ciąży, powiększyły jej się suteczki - zaczęły nawet wystawać sporo spod białego futerka.Ważyliśmy ją regularnie - z 485g przytyła do 595g. Początkowo zwinna i rozbiegana, wraz ze zwiększającym się brzuszkiem zaczęła polegiwać, wygrzewać się przy kaloryferze. W ostatnich dniach, przed rozwiązaniem, zaczęła całkowicie unikać ruchu, by na dwa dni przed porodem - gdy zaczęły się skurcze - ponownie biegać po pokoju! Jak szalona! Pomiędzy kolejnymi okrążeniami miała takie chwile zwolnienia, przysiadała, przymykała ślepka i "trawiła" skurcz.

fot.U.Kalata

 Świat mamy: Niesamowite! Jakie to są instynkty! Można powiedzieć, że jeże zachowują się jak ludzie. To niesamowite jak wszyscy instynktownie działamy... A byłaś przy jeżowym porodzie?
Ula Kalata: Rozwiązanie miało miejsce w naszykowanym pudełku po kozakach, wyłożonym szmatkami, z jednym małym wejściem. Urodziła gdy nas nie było w domu i tak jest do tej pory. Zawsze rodzi, gdy wychodzimy. Ostatnio wyszliśmy na 15 min i urodziła. Po dwóch dniach przenieśliśmy ją do terrarium również wymoszczonego szmatkami i tam zaczęły się codzienne obowiązki matki karmiącej.

fot.U.Kalata

fot.U.Kalata

Świat mamy: Jak jeżowa mama opiekuje się maleństwami?
Ula Kalata: Leelka jest oddaną matką. Karmi, pielęgnuje, broni, układa te małe jak zaczynają się rozłazić w gnieździe. Uwielbiam obserwować, gdy jak taka mała locha kładzie się na boku a małe jeżowe skwarki (nazwa wzięła się od ich piskania) wysysają mleko z niesamowitą zawziętością. Tak jak u ludzi... W pozycji brzuszek do brzuszka. Absolutnie kolce idą w odstawkę. Młode podchodzą i wykręcają się na kolce i leżąc na kolcach przystawiają się.  W kolejnych dniach zmienia się ilość czasu przebywania matki w gnieździe. Gdy młode śpią - najedzone brzuszki nie skwierczą - matka opuszcza gniazdo i idzie jeść, pić, tarzać się we wiórkach, wyciąga się wtedy na maxa i poleguje wystawiając różowe pośladki :))) Jak młode zaczynają skwierczeć ponownie, zbiera się i idzie do gniazda. Po dwóch tygodniach małe zaczynają więcej pełzać. Musi je wtedy zagarniać. Jak któryś wyjdzie z gniazda, to przenosi go w pysku, łapiąc delikatnie zębami - zazwyczaj w okolicach grzywki. 

Około 4 tygodnia młode otwierają oczy i wtedy zaczyna się jedna wielka impreza w terrarium :)))) Biegają za matką, poznają kołowrotek, liżą karmę matki, zapoznają się z wodą. na jedzeniu już nie spędzają za dużo czasu, głównie igraszki i spanie. Około 5 tygodnia zaczynają jeść suchą karmę. Początkowo twarda jest jak diabli - nie wiem czemu ale moje jeże nie chcą jeść mokrej karmy - ale z czasem małe ząbeczki radzą sobie z najtwardszymi kawałkami. Kołowrotek pracuje bez przerwy:)

fot.U.Kalata

fot.U.Kalata

Świat mamy: A czy małe jeże mają kolce?
Ula Kalata: Młode rodzą się z kolcami, tylko kolce są takie wiotkie, bo mokre zaraz po urodzeniu. Ale wystarczy z 15 minut na powietrzu by wysychając nabrały twardości, choć nie są to jeszcze takie kolce kolce. Od 3 dnia wyrastają kolejne igły między tymi pierwszymi i już nabierają pigmentu. Z każdym dniem kolce są twardsze i powoli pojawiają się mapy kolorów na grzbiecie jeża. Futerko rośnie później z pojedynczych włosków. Jeże rodzą się z rzęsami, wąsami i pazurkami też i robi im się porządne futerko. 

I tak gdy mija 6 tygodni.  Młode są gotowe pójść w świat. Rozpoczynają się szarże na mamę:) Potrafią się zmówić i gonić mamę tak, że musi upaść na bok i wtedy przysysają się do niej. Chociaż już zębate to ssą ile tylko jeszcze w niej będzie mleka! Wygląda to bardzo śmiesznie, bo Leelka to naprawdę duża jeżyca, a przy dzieciach zmienia się w taką pokorną mamę.

Świat mamy: Czy jeże można czegoś nauczyć, można je oswoić?
Ula Kalata: Jeże, które mam to jeże hodowlane. Mix dwóch gatunków występujących w środowisku naturalnym, ale ten  mix nigdy nie żył na wolności. Świetnie się nadają do życia w domu, o ile zapewni się im powierzchnię do biegania i dobre jedzenie - robale są do tego najlepsze! Za dnia głównie śpią, a w nocy impreza Mają genialną pamięć przestrzenną.

Można je oswoić. Niektóre biegają za właścicielem, wchodzą na kolana, żeby je gładzić po kolcach, chowają się w nogawkę, rękaw. 

Świat mamy: To niesamowite!
Ula Kalata: Przychodzą na karmienie robakami i potrafią jeść z widelca Dają się całować w pyszczek i masować po nosie. Niektóre lubią kąpiele, inne masowanie brzuszka. Są jeże  strachliwe, są jeże bojowe i są przytulanki. Jedne leniuszki inne urodzeni sprinterzy i eksploratorzy.
fot.U.Kalata

fot.U.Kalata

Świat mamy: A co Ty w jeżach lubisz najbardziej? Co w nich cenisz?
Ula Kalata:  Chyba te ciekawskie, ciągle wąchające wszystko nosy:) Czarne, różowe, w ciapki. Wąchają i wąchają, wznoszą się na przednich łapkach i wystawiają nosy jak anteny. I :lubię bardzo ich tupot. Tupot małych łapek. Gdy w nocy zaczynają tupać, zasypiam z uśmiechem na ustach :)))  Jak dla mnie są po prostu fantastyczne! A do tego od początku swojego istnienia występują w niezmienionej formie! 

Świat mamy: Dziękuję za rozmowę. Jestem zachwycona tym co o jeżach opowiedziałaś. Dziękuję za zdjęcia, którymi się z nami podzieliłaś.

3 lut 2012

Szok

 Szok... Trudno zebrać myśli... Szukała jej cała Polska... Szukała sześciomiesięcznego dziecka... Madzi.
 
Plakaty, rysopis porywacza, nagroda, apele rodziny... Wszyscy uwierzyliśmy, kibicowaliśmy, pomagaliśmy. Dziś okazuje się, że Magda miała wypadek. Tak, mówi jej mama, że dziewczyna wypadła z rąk, uderzyła się i zmarła... Dramat, tragedia... Mama Magdy zapakowała ją w wózek i wywiozła ciało, ukryła. Potem wymyśliła całą historie. Na co liczyła? Hm... 

Nie umiem jej ocenić.

Jestem zła, że Magda nie żyje. Boże, przecież ten Aniołek miał całe życie przed sobą... Próbuję sobie wyobrazić tę mamę... Przecież wypadki się zdarzają... Każda, każdy z nas, jak pomyśli o swoim dziecku, to przypomni sobie momenty kiedy dziecko uderzyło się, czy upadło itd. Ile razy przerażeni oddychaliście z ulgą, że nic się nie stało... ? A tu się stało... Jeśli naprawdę Magda wysunęła się z kocyka - ja mówi dziś jej mama... Jeśli naprawdę tak było...

I jeszcze do tego porzuciła tak swoje dziecko... Jak rzecz... Gdzieś tam... Tyle dni... Brrr... Aż trudno o tym myśleć i pisać...Straszne.

Nie ma dla tej kobiety usprawiedliwienia, żadnego... Ale nie wiem, czy można oceniać ją w kategoriach bieli i czerni...

Nie wiem...
  
Zaufanie milionów Polaków, co z nim? Uwierzyli. Oddawali pieniądze, swój czas, szukali... Boję się, że gdy kiedyś, gdzieś naprawdę zaginie dziecko, to inni już to zlekceważą... Już nie będzie pospolitego ruszenia, tej solidarności... 

Straszna wiadomość rozpoczęła ten piątkowy dzień...

Dobranoc Madziu.



1 lut 2012

"Nie ma takiego życia, które by choć przez chwilę nie było nieśmiertelne"

Dziś krótko. Dziś tylko wiersz. 
Żyła 89 lat. Wielka, skromna Dama. Mówiła mało, pisała pięknie. Mądrze. Ciepły uśmiech i klasa. 
Wisława Szymborska 1923 - 2012

O śmierci bez przesady

Nie zna się na żartach,
na gwiazdach, na mostach,
na tkactwie, na górnictwie, na uprawie roli,
na budowie okrętów i pieczeniu ciasta.


W nasze rozmowy o planach na jutro
wtrąca swoje ostatnie słowo
nie na temat.


Nie umie nawet tego,
co bezpośrednio łączy się z jej fachem:
ani grobu wykopać,
ani trumny sklecić,
ani sprzątnąć po sobie.


Zajęta zabijaniem,
robi to niezdarnie,
bez systemu i wprawy.
Jakby na każdym z nas uczyła się dopiero.


Tryumfy tryumfami,
ale ileż klęsk,
ciosów chybionych
i prób podejmowanych od nowa!


Czasami brak jej siły,
żeby strącić muchę z powietrza.
Z niejedną gąsienicą
przegrywa wyścig w pełzaniu.


Te wszystkie bulwy, strąki,
czułki, płetwy, tchawki,
pióra godowe i zimowa sierść
świadczą o zaległościach
w jej marudnej pracy.


Zła wola nie wystarcza
i nawet nasza pomoc w wojnach i przewrotach,
to, jak dotąd, za mało.


Serca stukają w jajkach.
Rosną szkielety niemowląt.
Nasiona dorabiają się dwóch pierwszych listków,
a często i wysokich drzew na horyzoncie.


Kto twierdzi, że jest wszechmocna,
sam jest żywym dowodem,
że wszechmocna nie jest.


Nie ma takiego życia,
które by choć przez chwilę
nie było nieśmiertelne.


Śmierć
zawsze o tę chwilę przybywa spóźniona.


Na próżno szarpie klamką
niewidzialnych drzwi.
Kto ile zdążył,
tego mu cofnąć nie może.


Wisława Szymborska 
"Widok z ziarnkiem piasku"