8 paź 2012

Zmiany, zmiany, zmiany

Dawno nie pisałam. Chyba musiałam trochę odsapnąć, przemyśleć, pomyśleć. Nie uciekać od Świata Mamy ale trochę poukładać i poskładać wszystkie wydarzenia ostatnich miesięcy w jedną całość.

Mr T oficjalnie został "Małym przedszkolakiem", czyli rozpoczął zajęcia w czymś pomiędzy żłobkiem a przedszkolem. Czekaliśmy grzecznie w kolejce aż inne dzieci zrezygnują i dostaliśmy swoją szansę - swoją drogą, to w życiu nie przypuszczałabym że by dostać się  do płatnego "żłobka" też trzeba odstać swoje w kolejce... :/  

Jak było? Ja zdenerwowana. Nie wiedziałam czy mam machać na pożegnanie, całować, tulić czy zostawić bez słowa małego Smyka, który... Pobiegł do sali pełnej dzieci i zabawek i nawet się nie odwrócił! 

Przeczytane książki, przewertowane gazetki i strony internetowe z radami i wskazówkami - co robić, jakimi zasadami się kierować gdy posyłamy dziecko do żłobka - a tymczasem jak człowiek staje przed faktem - głupieje. Zastanawiałam się kto czuje się bardziej bezbronny! Nie chciałam zrobić czegoś co zrazi mr T do wizyt w takich miejscach. Więc gdy maluch poleciał do sali - wyszłam. Czmychnęłam jak uciekinierka. 4 godziny w domu. Siedziałam jak na drożdżach. Masa pytań w głowie: widział jak wychodziłam? płakał? tęskni? Wysprzątałam całe mieszkanie, umyłam łazienkę, zrelaksowałam się dopiero po południu - jak już trzeba było iść po mr T. Dotarło do mnie, że przecież gdyby było bardzo źle ktoś zadzwoniłby żebym zabierała tego rozwrzeszczanego malucha :) Nikt nie dzwonił. Ruszyłam więc po mr T. A on....? Nie chce wracać do domu. I w płacz i histeria, nu, nu, nu i nu, nu, nu. Siłą zabrałam mr T z przedszkola. Szczęśliwa, że płacz jest dopiero teraz, że nie wył przez 4 godziny. Oby mu się nie odmieniło. Ten jeden raz w końcu nic nie znaczy. Kolejne wyzwania przed nami. 

I taka to zmiana, duża zmiana.