29 cze 2011

Praktycznie o locie

Było o podróżach samochodem, radach zebranych w sieci i przetestowanych osobiście :) Teraz, tak jak obiecałam kilka rad odnośnie podróży samolotem. Do poszukiwań zainspirowali mnie znajomi, którzy we wrześniu wyruszą w podróż do Włoch z dwumiesięcznym Maluchem!
Może więc im też przyda się kilka informacji :) 


Niemowlaki i lot. Przed podróżą trzeba iść do pediatry, odebrać zaświadczenie zdrowotne, które potwierdzi, że dziecko może lecieć samolotem. Dzieci poniżej dwóch lat mają specjalną nazwę w czasie lotu:) Infant! Takie infanty :) podróżują zwykle za niewielką opłatą i nie przysługuje im oddzielne miejsce w samolocie - leci na kolanach opiekuna. Większość linii lotniczych zaleca korzystanie z fotelika podróżnego a jak lot jest długi to niektóre linie oferują specjalne łóżeczka dziecięce tzw. skycots, (do 14kg, 83 cm) . 
www.4bp.blogspot.com
Nie ma ich za dużo więc przy rezerwacji lotu trzeba zgłosić, że chcemy z czegoś takiego skorzystać. Jest to bezpłatne. Najlepiej podróżować z takimi maluchami w nocy, tak jak samochodem. Są zmęczone po całym dniu i nie rozbijamy ich rytmu dnia. Przed startem lub lądowaniem samolotu, wskazane jest podanie dziecku smoczka lub butelki do picia albo piersi. To pomoże mu wyrównać zmiany ciśnienia powietrza. Zmiany ciśnienia w czasie startu i lądowania mogą powodować ból uszu u dzieci, przypomina to ból przy zapaleniu ucha więc nieprzyjemnie... Dowiedziałam się, że np. Lufthansa jest bardzo przyjazna dzieciom. Mają jedzenie dla niemowląt na pokładzie, wodę źródlaną, nie ma problemu z zagrzaniem pokarmu i są przewijaki w toaletach! Fajnie! Limit bagażu dla infanta :) wynosi od 5 do 15kg, w zależności od linii lotniczych, z którymi wybieramy się w podróż. Wózek nie jest zwykle objęty tym limitem i nie trzeba nadawać przy odprawie bagażowej. Można wziąć go ze sobą i oddać personelowi samolotu dopiero przy wejściu na pokład.

www.lotnisko-chopina.pl
A teraz coś dla osób, które będą leciały z dziećmi z warszawskiego Okęcia. W Terminalu A są specjalnie przygotowane pokoje do opieki nad dzieckiem. Jest ich10! A każdy wyposażony jest w przewijak, umywalkę i krzesło. 


Osoby podróżujące z małymi dziećmi mają prawo do obsługi poza kolejnością podczas kontroli. Poruszanie się po przestrzeni terminala na pewno ułatwią dostępne tutaj wózki dla dzieci tzw. spacerówki. Na Lotnisku Chopina dzieci powyżej trzeciego roku życia mogą spędzać czas na placach zabaw. Jeden z nich znajduje się  pomiędzy gate'ami 23 i 24, a drugi pomiędzy gate'ami 20 i 21. Placyki są przestronne, ogrodzone i kolorowe. Dodatkowo w pobliżu placyków znajdują się ekrany telewizyjne, na których wyświetlane są rysunkowe filmy Walt`a Disney`a.

www.lotnisko-chopina.pl
 Podróż starszych dzieci. Tym starszym trzeba wszystko wytłumaczyć przed podróżą. Opowiedzieć o locie, o tym że może być głośno, że poczuje zmianę ciśnienia, ile lot potrwa itd. Lepiej nie zostawiać niespodzianek. Na pokład samolotu nie wniesiemy za dużo zabawek ale stewardesy zwykle dbają o to by dzieci się nie nudziły.  Coś ciekawego dla nich znajdą :)  Dziecko od 5 do 16 lat może odbyć samodzielną podróż samolotem. W takim przypadku wymagane jest pisemne potwierdzenie, że w porcie docelowym będzie na nie oczekiwać upoważniona osoba dorosła. Niektóre linie lotnicze oferują specjalną asystę, a dla całych rodzin wynajęcie opiekuna.


Co zabrać na pokład? Tu, bagaż musi być ograniczony ale w podręcznej torbie Malucha musi znaleźć się wszystko to co zabieramy w podróż samochodem. Odsyłam więc do wpisu sprzed kilku dni o podróży samochodem :)))

27 cze 2011

Po podróży czas powitań!:)

Wróciliśmy. Ale zanim o wyprawie...Chciałabym powitać na świecie Igę :) "Wyskoczyła" do nas z brzucha :) 23.06!!! Czyli Tata miał wyjątkowy Dzień Ojca :) Powodzenia Mamo Igi :) i witaj w świecie Mamy :)!!!!

Gdy Iga przychodziła, wychodziła:), na świat, mr T ruszał w swoją pierwszą dłuższą podróż, na północ Polski, na wesele:) To był wyjazd na 4 dni a samochód uginał się pod ciężarem wieeellluuuu niezbędnych rzeczy:) Podróż  udała się, choć przyznam, że jest to wyzwanie. Zabawianie znudzonego jazdą kilkumiesięcznego dziecka, postoje, poszukiwanie odpowiedniego parkingu, żeby ktoś podgrzał obiadek itd.Trochę męczące ale pierwsze koty za płoty :) Wesele? Mr T spotkał rodzinę, dużżżooo rodziny:) i był bardzo oszołomiony. Potańczył, usłyszał weselne hity :) powędrował z rąk do rąk, dzielnie rozsyłał uśmiechy ciociom i wujkom ale z każdą godziną mocniej, bardziej, było widać zmęczenie. Zaburzony rytm dnia, do którego przywykł i który chyba lubi, dał znać o sobie jak wróciliśmy do domu. Mr T odsypia intensywne dni i trochę marudzi :) 

A ja mądrzejsza o nowe doświadczenie myślę o kolejnej podróży i kolejnym wyzwaniu:). No i troszkę poczułam wakacje :)

26 cze 2011

Znów o podwójnym szczęściu :)

Wracamy do tematu bliźniąt :) Przedstawiam Wam dwie Panie:) 
Asia i Beata Węgrzynowskie. Ładne, mądre i są jak dwie krople wody :) Przeczytajcie i zobaczcie co je łączy i czy w ogóle coś dzieli :)

Dziewczyny odpowiedziały na 10 krótkich pytań:) To na początek:) Pogrubioną czcionką zaznaczony jest wybór Asi i Beaty :)

ASIA

1. wolę: gruszki czy jabłka?
2. rosół czy pomidorowa?
3 wino: białe czy czerwone?
4. Picasso czy Van Gogh?
5. W przyjaźni cenię sobie: szczerość/poczucie humoru u tej osoby/fakt, że można na nim/niej polegać6. Wakacje: aktywne tzn zwiedzanie czy na leżaku: nad basenem, opalanie?
7. Praca ma: przynosić dobre pieniądze czy przede wszystkim ma dać satysfakcję?
8. Lubię mieszkać/być w: dużych miastach czy miasteczkach/ na wsi?
9. Ulubiony rodzaj muzyki? energetyczna, która wyzwala pozytywne emocje 
10. Ulubiony rodzaj filmu? komedie



 BEATA
1. wolę: gruszki czy jabłka?
2. rosół czy pomidorowa?
3 wino: białe czy czerwone?
4. Picasso czy Van Gogh?
5. W przyjaźni cenię sobie: szczerość/poczucie humoru u tej osoby/fakt, że można na nim/niej polegać
6. Wakacje: aktywne tzn zwiedzanie czy na leżaku: nad basenem, opalanie?
7. Praca ma: przynosić dobre pieniądze czy przede wszystkim ma dać satysfakcję? - i to i to ale raczej satysfakcje
8. Lubię mieszkać/być w: dużych miastach czy miasteczkach/ na wsi?
9. Ulubiony rodzaj muzyki? chill out, pop rock
10. Ulubiony rodzaj filmu? obyczajowe 





IDENTYCZNE ODPOWIEDZI :))))) 

Beata i Asia, Asia i Beata :))

Zadałam dziewczynom kilka pytań. 

Świat Mamy: Asiu, która z Was jest starsza?
Joanna Węgrzynowska: Jestem starsza, o 5 minut. Nikt nie wiedział, że będą bliźniaki więc jak zaczęła rodzić się Beti, to była ogromna niespodzianka i zaskoczenie!
Świat Mamy:  Wow, wyobrażam a może raczej nie wyobrażam sobie zdziwienia Twojej mamy! To musiał być szok! Swoją drogą to niesamowite jaki jest postęp technologiczny, dziś to już niemożliwe, takie zaskoczenie. A czy fakt, że byłaś pierwsza, jesteś starsza, przekładał się na postępy rozwojowe, naukowe?:)
Joanna Węgrzynowska: Tak, ja chyba więcej rzeczy robiłam pierwsza :) na przykład pierwsza zaczęłam chodzić. Można powiedzieć, że „przecierałam szlaki”.
Świat Mamy: Asiu, a czy można powiedzieć, że bliźniacy są tak podobni do siebie też pod względem psychologicznym, że są tacy sami? Jesteście takie same?
Joanna Węgrzynowska: Nie, zupełnie nie jesteśmy :)
Świat Mamy: To muszę zapytać o takie skrajne różnice?
Joanna Węgrzynowska: Skrajnych różnic nie ma, albo ich nie dostrzegam.
 Świat Mamy: Jak patrzysz na Beti, to widzisz siebie?:) To musi być super: idziecie razem do sklepu i wystarczy, że Beata ubierze się w sukienkę, na którą masz chęć i już widzisz czy ją kupić czy nie :)
Joanna Węgrzynowska: Jak patrzę na siostrę to widzę siostrę. Nie mam wrażenie, że patrzę na siebie. Patrzę na nią tak jak na każdą inną osobę. A z tym ubiorem to jest rzeczywiście świetna sprawa – zazwyczaj tylko jedna z nas mierzy ubrania, kiedy jesteśmy na zakupach. To nie ma znaczenia, która zmierzy, bo i tak wiadomo jak będzie na mnie wyglądać. Czasem nawet łatwiej jest ocenić na kimś - niż na sobie:) Oczywiście kupujemy bardzo podobne rzeczy, mamy taki sam gust.
Świat Mamy: I takie same zainteresowania, pasje?
Joanna Węgrzynowska: Chyba tutaj jednak się różnimy – mnie pasjonują piękne wnętrza i projektowanie a Beatkę ta dziedzina aż bardzo nie pociąga.
Świat Mamy: Czy prawda jest, że w przypadku bliźniaków ważną rolę odgrywa przeczucie odnośnie drugiej? Były takie sytuacje?
Joanna Węgrzynowska: Nie ma takich sytuacji.
Świat Mamy: Nie masz przeczuć? Takiego podświadomego stresu jak coś Beacie idzie nie tak?
Joanna Węgrzynowska: Jesteśmy w stałym kontakcie, więc wszystko wiemy na bieżąco, ale kiedy Beatka ma trudny okres staram się ją jak najbardziej wspierać
Świat Mamy: Jesteście papużki-nierozłączki?:) Jak długo wytrzymujecie bez siebie?
Joanna Węgrzynowska: Chyba nigdy się tak nie zdarzyło, żebyśmy nie miały kontaktu dłużej niż 1-2 dni.
Świat Mamy: Czy bliźniaczki bardzo się kłócą ze sobą? Nudzicie się czasami sobą, z sobą?
Joanna Węgrzynowska: Nudzić – nigdy :) Ale pokłócić się tak :) zwłaszcza jak byłyśmy małe, wojny były o wszystko, nawet o smoczki. I była chyba też taka rywalizacja o względy rodziców.
Świat Mamy: Córki to zwykle oczka w głowie taty. Wasz ma podwójne szczęście:)  Jak małe Asia i Beatka zabiegały o względy rodziców?
Joanna Węgrzynowska: Myślę że nie zabiegałyśmy, ale była rywalizacja – każda chciała być bardziej doceniona.
Świat Mamy: Byłyście podbnie ubierane? A w zasadzie tak samo? Lubiłaś to?
Joanna Węgrzynowska: Nie!:) W szkole podstawowej, ku niezadowoleniu mamy nastąpił bunt i nie chciałyśmy się tak samo ubierać, ale czasem robimy to teraz - świadomie, na przekór i dla żartu :)
Świat Mamy: A propos żartów, to nabierałyście innych, zamieniając się rolami?
Joanna Węgrzynowska: Tak, zazwyczaj nauczycieli w szkole, nigdy nie zostałyśmy zdemaskowane :)
Świat Mamy: Chyba każdy zazdrości bliźniakom tych zamian :) Ja zazdroszczęJ! A często zdarzało się, że nie rozróżniano Was?:)
Joanna Węgrzynowska: Bardzo często, zwłaszcza jak jesteśmy same, znajomi zawsze nas mylą.
Świat Mamy: Ja też Was nie raz i nie dwa pomyliłam. Kiedyś, kiedy jeszcze Beatki dobrze nie znałam, stałam naprzeciwko niej i się zastanawiałam: dlaczego Asia przyszła i się tak oficjalnie przywitała :)…? Oniemiałam jak do pokoju weszłaś Ty, miałam przed sobą dwie Asie :) A  jak byłyście niemowlakami- takie malunie:)- to rodzice jakoś Was tasiemkami oznaczyli, żeby Asi z Beatką nie pomylić? :) 
Joanna Węgrzynowska: Beatka miała mała plamkę na plecach i to był punkt rozpoznawczy. Mama twierdzi, że nawet z zamkniętymi oczami by nas poznała :) Po głosie też nas rozróżnia – ale nawet ona kilka razy się pomyliła ;)
Świat Mamy: Po głosie? Wow, po tym to w życiu bym Was nie rozróżniła. Mówicie tak samo! A macie wspólne zainteresowania? Co lubicie razem robić?
Joanna Węgrzynowska: W sumie wszystko lubimy razem robić, ale najlepsze są siostrzano – babskie spotkania: spacer z psem, wypad na zakupy, na kawkę. Czasami wpadam do Beti tylko na chwilę, żeby ją zobaczyć. Lubimy po prostu spędzać czas razem - a co konkretnie robimy,  to już ma mniejsze znaczenie. Czasem ja się uczę, Beti pracuje przy komputerze, a liczy się sama obecność, że jest obok. Jak wyjeżdża jedna z nas to tęsknimy, zawsze prosimy o smsa, że bezpiecznie wylądowała itd.
Świat Mamy: Czy Twoja Siostra to Twój przyjaciel, jest to osoba ze zdaniem której sie bardzo liczysz?
Joanna Węgrzynowska: Zdecydowanie tak, nie mam lepszego przyjaciela od niej!
Świat Mamy: Fajnie jest być bliźniaczką i mieć bliźniaczkę?:)
Joanna Węgrzynowska: Najfajniej na świecie! Nikt mnie tak dobrze nie rozumie jak Beti. Nie mamy żadnych tajemnic, o wszystkim możemy pogadać, doradzić sobie, pomoc, wspierać się, zawsze mogę na nią liczyć :)
Świat Mamy: Cóż, pozostaje mi życzyć Ci bliźniaków… :)
Joanna Węgrzynowska: Mam nadzieję :)

która to Asia a która Beatka?:))

A teraz kilka słów od Beatki:))

Świat Mamy:  Beatko czy charakterologicznie jesteście takie same? Czy to tylko taki mit odnośnie bliźniaczek.
Beata Węgrzynowska: Charakter podobny, ale nie jesteśmy takie same. Czasami się uzupełniamy, czasami niektóre cechy bardziej przejawiają się raz u jednej, raz u drugiej - na zmianę :) Na pewno mamy taki sam gust :)!
Świat Mamy: Czy prawdą jest, że w przypadku bliźniaczek ważną rolę odgrywa przeczucie odnośnie drugiej? Były takie sytuacje?
Beata Węgrzynowska: Ważną - nie (to przesada - przynajmniej w naszym przypadku) , ale zdarzyło się raz, że Asi śniła się nieprzyjemna sytuacja, związana ze mną która miała miejsce w rzeczywistości.
Czasami zdarza się, że napiszemy do mamy smsa w tym samym czasie ;-)
Świat Mamy:  Jakie były małe Beatka i Asia? :) Podobno bliźniaki nawet w łóżeczku tulą się do siebie, ogrzewają... Urocze prawda? A potem jak są większe to wspierają się w rozwoju, rozrabianiu też:):))) Tak było? Wdrapywałaś się na meble a Asia asekurowała :):)??????
Beata Węgrzynowska: Jak byłyśmy małe to zawsze byłyśmy razem i wszystko chciałyśmy robić razem ;) z taką samą intensywności toczyłyśmy wojny o zabawki, ubranka itd. Byłyśmy zżyte do tego stopnia, że zamiast dwóch osobnych pokojów, wybrałyśmy dwa pokoje razem - w jednym sypialnia, a w drugim- nauka :) Asia, ze względu na to, że była starsza, zazwyczaj pierwsza podejmowała różne inicjatywy - np. chodzenie i kiedy ja zaczęłam stawiać pierwsze kroki, to mówiła, żebym chodziła "pomutku" - czyli "pomalutku" - takie słodkie wspomnienia przekazane przez babcię. Tak więc element opiekuńczości na pewno się przejawił :)
Świat Mamy: Tak jest i teraz? Asia to Twój najlepszy przyjaciel?
Beata Węgrzynowska: Nadal wspieramy się i trzymamy razem (po kilka tel dziennie, smsy). Asia to mój NAJWIĘKSZY przyjaciel, a nawet więcej, ciężko to opisać - bardzo silna więź, już od pierwszej komórki :)
Świat Mamy: Ile wytrzymujecie bez siebie - w sensie bez kontaktu ze sobą- nawet telefonicznego?
Beata Węgrzynowska: Wytrzymujemy myślę max 2-3 dni :-) Ale to się zdarza tylko jak jesteśmy za granicą
Świat Mamy: Czy bliźniaczki bardzo się kłócą ze sobą? Czy bliźniaczki mogą ze sobą się nudzić?
Beata Węgrzynowska: Kłótnie - tak, szczególnie jak za dużo czasu spędzamy ze sobą :) Ale zaraz potem się godzimy (max w ciągu godziny) hi hi :))) Nudy - nigdy się nie zdarzyło!
Świat Mamy: To co lubicie robić razem? Wspólne pasje?
Beata Węgrzynowska: Wszystko - od nicnierobienia, przez wszelkie inne aktywności życiowe (zakupy, kino) wspólne pasje - każda ma swoje, ale marzymy, żeby kiedyś zrobić coś razem - na pewno wspólna firma wchodzi w grę :)
Świat Mamy: A czy Wy rywalizujecie ze sobą?
Beata Węgrzynowska: Raczej nie, chyba w takich naturalnych granicach, jak to rodzeństwo.
Świat Mamy: Jakbyś miała opisać siebie, swoje cechy charteru, to były to tez opis Asi?
Beata Węgrzynowska: Na pewno byłoby dużo cech zbieżnych. Wspólny opis - jakie My jesteśmy - pogodne, roześmiane, lubimy modę, sztukę, mamy taką swoją energię :)
Świat Mamy: Najbardziej denerwujące pytania jakie słyszycie?:)))
Beata Węgrzynowska: Czy jesteście bliźniaczkami? :))) A jaka jest różnica wieku? :-)
Świat Mamy: Ups, to jedno z nich zadałam ja:))))  Fajnie jest być bliźniaczką i mieć bliźniaczkę?
Beata Węgrzynowska: Super! To najfajniejsza rzecz na świecie - ma się siostrę (brata) i najlepszego przyjaciela w jednym - osobę, która jest zawsze przy Tobie i rozumie Cię jak nikt inny :)

I cóż tu dodać  :) Fajnie jest mieć bliźniaczkę i być bliźniaczką:) Ciekawa jestem jeszcze tego jak z podwójnym szczęściem radzą sobie świeżo upieczeni rodzice :)

21 cze 2011

O znajomości z manekinem i maminym wakacyjnym wyzwaniu

Wczoraj mr T próbował zaprzyjaźnić się z ... manekinem:) Szarpał go za rękaw, klepał a on nic... Zero reakcji - jakże mr T był zdziwniony! A gdy próbował zagaić rozmowę drugi raz i potem kolejny i znów został zlekceważony przez dużżżżego "pana", usta ułożył się w podkówkę :( - o! właśnie tak - i usłyszałam "buuuuuuuuu". I na próżno były wszelkie tłumaczenia, że z "panem" sobie nie pogada, najwyżej z ekspedientką w sklepie, która średnio była zadowolna z tego, że mr T tarmosi błękitną koszulę i wyciąga rękawy...:))))), bo ten "pan" to kawał ... gispu :) Chyba go jednak nie przekonałam. Zobaczymy podczas kolejnej wizyty w sklepie :)  

Tyle wyszło z nowej znajomości :)  A my szykujemy się z mr T do pierwszej dłuższej wyprawy i pierwszej większej balangi :) Mr T jedzie na wesele, aż na północ kraju! To będzie pewnie przeżycie - zastanawiam się tylko czy większe dla mr T czy dla mnie:) Jak ja się to znaczy nas spakuję? Jak mr T wytrzyma tyle w aucie? I jak będzie wyglądała moja weselna kreacja po kilku minutach z mr T na rękach :)? Same pytania :) Czyli czeka nas jedna wielka niewiadoma. Postanowiłam przygotować się trochę do tej podróży i poszperałam trochę w sieci. Jak w ogólę zabrać się za organizację takiej pierwszej, dłuższej wyprawy z kilkumiesięcznym dzieckiem. Może i Wy z tego skorzystacie:)

Podobno najlepszy czas na wspólne podróże to między 3 a 7 miesiącem życia - hmmm... więc najlpszy czas mamy już za sobą :) - bo  nigdy już tak długo spokojnie i bez protestów dziecko nie będzie siedziało w foteliku. A co zrobić gdy protestuje? Trzeba obmyślić wcześniej plan gier, zabaw, mieć pod ręką trochę zabawek... A i tak nie gwarantuje to sukcesu. Pozostaje mieć nadziej, że kołysanie auta uśpi mr T na długo. Dlatego najlepiej wyjechać tuż przed porą codziennej długiej drzemki.

Przed wyjazdem trzeba dobrze wywietrzyć samochód i lepiej zrezygnować z zapachów samochodowch. Klimatyzacja. Z nią lepiej nie przesadzać. W czasie upału różnica między wnętrzem samochodu a temperaturą na zewnątrz nie może przekraczać 4st.C i nawiew nie może być skierowany na niemowlę, bo przeziębienie mamy na bank. Dziecko najlepiej ubrać "na cebulkę". Na szyby warto założyć osłonki przeciwsłoneczne. Pieluszka tetrowa na fotelik- dziecko będzie się mniej pocić i druga albo kocyk do przyrycia. 

Podstawa podroży to podręczna torba. Wszystko musimy mieć "pod ręką"! Oto krótka lista. 

  1. pieluszki jednorazowe;
  2. chusteczki nawilżane;
  3. woreczki plastikowe na brudne pieluszki i inne śmieci;
  4. pieluchy tetrowe;  
  5. krem przeciw odparzeniom;
  6. chusteczki higieniczne;
  7. ręczniki papierowe;
  8. przegotowana woda w termosie -np na mleko jeśli karmimy mlekiem modyfikowanym
  9. mleko w puszce
  10. woda do picia lub herbatka
  11. jakieś chrupy kukurydziane lub biszkopciki
  12. obiadek i deserek
  13. butelki - kilka najlepiej
  14. plastikowe łyżeczki
  15. ubranka na zmianę i coś cieplejszego
  16. kocyk
  17. smoczki
  18. latem krem ochronny z filtrem UV
  19. syrop lub czopki działające przeciwgorączkowo i przeciwbólowo, środek przeciwwzdęciowy
Uffffffffffffffffffffff! To chyba trzeba spakować w walizkę a nie podręczną torbę :)))

Stawać powinniśmy co 2 godziny - najlepiej tam gdzie jest zielono, lepiej unikać przeludnionych parkingów (no chyba że jest zimno, to wtedy warto poszukać toalet z miejscem na przebranie dziecka).To czas na zmianę pieluszek, jedzenie, chodzenie, raczkowanie- dziecko też musi powyciągąć się trochę. Oczywiście jeśli maleństwo akurat śpi - jedziemy dalej. Nigdy nie zostawiajmy dziecka samego w samochodzie!
  
To tylko wskazówki o pakowaniu się na kilkugodzinną podróż a cała masa rzeczy w bagażniku:) Samochód załadowany jak na wyjazd na miesiąc a nie na trzy dni :) I chyba podstawowa zasada - nie planujmy za dużo, bo z dzieckiem to chyba nigdy nic nie przebiega zgodnie z planem:))))))

Tak pomyślałam. Skoro dziś pierwszy dzień lata to może na blogu też zrobię coś nowego :)Skoro zaczęłam od podróży autem to może poszukam coś i  o lataniu, o podróżach pociągiem, wyjazdach zagranicę, nad morze,w góry... W końcu całe lato przed nami:)))))) 

Tymczasem polecam tę stronę

15 cze 2011

O piersiach w metrze

Miała być bliźniakowa niespodzianka:) Ale będzie coś innego!

To wydarzyło się dziś, o 15.00, w Warszawie, a dokładnie w podziemiach... metra :) Widok nieprzeciętny: kilkadziesiąt mam a na ich rękach klikumiesięczne smyki i masa dziennikarzy, którzy przyglądali się jak mamy karmią piersią! Przechodnie zdumieni niecodziennym widokiem. I wszędzie słychać było tylko pytania: ale dlaczego? po co? a pani/panu to nie przeszkadza? No, dobrze zacznę od początku:)

Niedawno uliczna galeria, która organizuje wystawy na stacjach metra, odmówiła wystawienia zdjęć matek karmiących. Uznali, że są one szokujące i mogą obrazić ludzi. Pomysłodawcą wystawy była fundacja "Mleko Mamy". W świecie Mam zagotowało się :)! Mamy skrzyknęły się na Facebooku i zrobiły flashmoba na stacji metra. Chciały w ten sposób zademonstrować, że karmienie piersią to nie pornografia, ani nic obrzydliwego - dodam, że na forach niektórzy karmienie porównywali do sikania na ulicy! (Notabene to właśnie Facebook, dwa lata temu, uznał, że zdjęcia karmiących piersią kobiet naruszają regulamin serwisu w kwestii "nieprzyzwoitych, pornograficznych lub otwarcie seksualnych" materiałów-chodziło o widok brodawaki-i usunął wszystkie takie fotki).

My - tzn. ja i mr T też dołączyliśmy do dziesiejszej akcji. Karmienia nie było, bo już nie karmię piersią ale przyglądaliśmy się temu co się działo. Mamy przekonywały dziennikarzy-swoją drogą w tej grupie byli prawie sami mężczyźni:) - że w karmieniu dziecka piersią nie ma nic pornograficzego, że nie wywalają piersi, tylko karmią dziecko, które płacze, bo chce jeść. Jedna z mam opowiadała, jak karmiła w restauracji i kobieta w średnim wieku, zwróciła jej uwagę, mówiąc, że mogłaby Z TYM iść do łazienki... Szok, prawda? Mówiły, że taka wystawa (którą planowano w metrze) ma tylko oswajać ludzi z naturalną czynnością i widokiem jakim jest karmienie dziecka piersią. Dziecku nie da się wytłumaczyć: poczekaj, dostaniesz jeść jak wrócimy do domu. Czasami trzeba zrobić to w metrze, na przystanku, w parku, w kawiarni.

Zgadzam się z mamami. Dookoła wszyscy przekonują jakie to karmienie piersią jest ważne, że kobiety nie powinny wstydzić się. Powstają kawiarnie gdzie mamy mogą swobodnie karmić, w sklepach są kąciki matki karmiącej... A tu zdjęcia przeszkadzają... A pozujące półnagie modelki nikomu nie przeszkadzają? 

Wracając do flashmoba. Była nawet Reni Jusis, która wsparła mamy, mówiła, że nie rozumie jak widok karmiących kobiet może razić -zwłaszcza panie, które samie kiedyś karmiły (a ich partnerzy na to patrzyli, prawda?). Ale słyszałam też inne głosy. Jeden pan powiedział: tym rodzicom to już się w głowach przewraca, a te kobiety to wszędzie chcą mieć równouprawnienie. Bardzo mnie tym rozbawił:)))

I tak to było? Czy akcja udała się? Chyba tak. Spore zaintersowanie mediów, temat karmienia piersią został nagłośniony a w zasadzie problemy kobiet karmiących, i chyba o to chodziło. Co z tego wyniknie...?  Pytanie jest otwarte.

Zapraszam na fotorelacje.

miejsce akcji:stacja Pole Mokotowskie:) godz.15.00

hasło akcji

Matki karmiące - bohaterki akcji :)

Reni Jusis




13 cze 2011

Podwójne szczęście

Wszystko "razy dwa", czyli o bliźniakach? :) Dlaczego o nich? Bo mam wrażenie, że jest dużo więcej tych uroczych dwójek, niż było kilka lat temu. Na spacerach wciąż mijają mnie podwójne wózki, codziennie kilka i codziennie inne. Czy też macie podobne wrażenie, że rodzi się dużo więcej bliźniaków?

Podobno jedna na osiemdziesiąt ciąż jest teraz bliźniacza i częściej rodzą się bliźniaki dwujajowe niż jedno. Bliźnięta jednojajowe to te identyczne :) - takie kloniki  - są tej samej płci, a ich komórki zawierają taki sam zestaw genów.

Kiedyś bliźniąt mogły się spodziwać bliźniacy, albo osoby, które mają w rodzinie bliżniaki. Dziś - przez hormony przyjmowane w żywności,  stosowanie środków antykoncepcyjnych, leków wspomagających płodność, czy za sprawą sztucznego zapłodnienia - in vitro - szansa na bliźniaki rooooośśśśśnnnniiiieee :) I fakt, że mamy są coraz starsze, też wpływa na podwójne ciąże :) Według ekspertów już niedługo co druga kobieta na świecie będzie rodziła bliźniaki, trojaczki itd! Niesamowite prawda?:) Szacuje się, że za 40 lat  w krajach wysokorozwiniętych co druga ciąża będzie wielopłodowa-tak to fachowo się nazywa:)!

Dla mnie bliźniaki są fascynujące, zawsze chciałam mieć taką dwójeczkę. Chociaż nie wiem czy i jak bym sobie poradziła. Podziwiam wszystkie mamy bliźniaków!!! Wyobrażam sobie, że jest to tak, że jedno śpi drugie się budzi, jedno kończy jeść, zaczyna drugie... Może być ciężko, oj może... Chętnie poczytam o Waszych doświadczeniach Rodzice! Piszcie!!! Czy macie jakąś pomoc, a może jest ona niepotrzebna, bo bliźniaki są tak zgrane :)

Bliźniaki to wielka tajemnica... Niezwyły jest ten  „węzeł” łączący obydwa umysły. Komunikacja bez słów, niezrozumiała dla innych - niesamowite! Może to przez materiał genetyczny- taki sam-może on decyduje o podobnym sposobie myślenia i osobowości bliźniąt. A może to jakaś nadprzyrodzona siła... :)?

Wkrótce ciąg dalszy o bliźniakach... Niespodzianka, zapraszam :)

10 cze 2011

"Coś" fascynującego!

Czy dzieci muszą tak wcześnie wstawać? Czy muszą budzić się kilka razy w nocy - mniej więcej co godzinę :/? Czy muszą wtedy pić albo siusiać tak, że pieluszka nie wytrzymuje ciężaru? Trzeba przebierać a przebranie oznacza: o! już chyba dzień, to można się bawić!!!!  Czy muszą ... ? Muszą, muszą, muszą - tak pewnie brzmi odpowiedź, a my-czyli rodzice- musimy jakoś to przetrwać. Bo co innego zrobić. Dziś w sypialni był cudny widok. 7.00 mr T szalał najpierw w łożeczku, zdesperowany wychylał się, kwękał, stękał i czekał aż otworzę oczy. Otworzyłam jedno oko i to wystarczylo.. Powitał mnie uśmiech od ucha do ucha (bezcenny widok)  no i ... musiałam już zacząć działać. Mr t trafił więc do łóżka i jego zabawki też. Tata, mama i mr T. My porozrzucani jakoś w poprzek a mr T krążył między nami. Kiedy przysypialiśmy mr T kontrolnie łapał za nos, włosy, czasami coś wylądowało mi na twarzy-łącznie z jego pupą, bo przecież próbował wstać :)  itd, itp. Tak mr T starał się nas zabawiać. Ja nie mogłam wyjść z podziwu jak my śpimy!? - bo niby śpimy ale wszystko kontrolujemy, bo brak kontroli może oznaczać lądowanie mr T na podłodze - no a tego byśmy nie chcieli. I tak przetrwaliśmy poranek. Chyba nie muszę dodawać jak bardzo jestem wypoczęta:))))))))))
A tak w ogóle to ja chciałabym dziś o lampach. Tak, tak, właśnie o nich a dokładnie o zauroczeniu mr T lampami. Jak był mały :) tzn. jak miał 2-3 miesiące to leżąc w dużym pokoju często patrzył na dużżżżyyy srebrny żyrandol i się do niego uśmiechał. Nic go tak nie bawiło jak to srebrne coś. Cóż. Może ktoś tam jest - żartowałam sobie:) Teraz żyrandol już nie bawi ale za to uliczne lampy-fascynują mr T! Zastanawiałam się co on tak zadziera główkę co kilka sekund w czasie naszej drogi do parku...? No i już wiem-to lampy! Nie muszą świecić wystarczy, że są- najlepiej takie zawinięte. Mr T siedzi  z rozdziawioną buźką i patrzy. Lampa. To musi być fascynujące, prawda ... :))))))))?

8 cze 2011

Mleko na bank

theinspirationroom.com
Wczoraj przeczytałam coś takiego: "W Warszawie ma ruszyć pierwszy w Polsce profesjonalny bank mleka kobiecego. Korzystałyby z niego przede wszystkim wcześniaki. Pomysł podoba się zarówno lekarzom jak i młodym mamom..." Twórcy takiego banku zapewniają, że ma być higienicznie, mleko ma być badane. Zarobią mamy, które oddadzą mleko, zapłacą im chętni rodzice, szpitale, bo NFZ się nie dołoży.  Cena sprzedaży? 40 zł za 100 ml. Czyli dużżoooo. Bank jak to bank - nieźle sobie zarobi...

Mimo tych wszystkich zapewnień - ja jakoś średnio entuzjastycznie zapatruje się na taki bank i "kogoś" mleko - mr T bym nim raczej nie uraczyła... (i to nie tylko dlatego, że przez mleko można przenieść większość chorób wirusowych, przede wszystkim wirusowe zapalenie wątroby, groźną dla noworodków cytomegalię i HIV). Wiem, że mleko matki to dobrodziejstwo, że nic go nie zastąpi... Ale wiem też, że mamy są w Polsce ofiarami laktacyjnego terroru. Wszędzie się mówi, pisze - jakie to ważne, zdrowe itd. tylko, że niewiele jest takich szpitali, w których po porodzie kobieta ma "na bank" pomoc właśnie w karmieniu oseska. Dostawianie do piersi, to jak wrodzony odruch - ktoś tak pewnie powie - i pewnie tak jest... Ale zdarza się, że dziecko nie chce ssać, że mama nie wie jak ułożyć dziecko, albo pokarmu jest mało... Pojawia się stres, frustracja... Efekt tylko jeden: mleka coraz mniej...

Więc szpitale, może zamiast inwestować w banki powinny zainwestować w fachowców od laktacji, psychologów...Tak sobie myślę, że taka pomoc chyba bardziej by się przydała... Żeby ktoś podszedł do łóżka każdej mamy, zamienił słowo, pokazał, doradził co i jak... Bo nie każda z nas umie prosić o pomoc a poza tym często "pierworódki" czują się zagubione...- mają do tego prawo... Takie to mam przemyślenia. 

A Wy co o tym wszystkim myślicie? Dałybyście dziecku mleko od niewiadomo kogo?

6 cze 2011

Atrakcyjna Mama, czy Mamuśka

Czy mama może być atrakcyjna, czy mama to już tylko mamuśka? No właśnie. W gazetach widzimy piękne panie w ciąży, tryskające energią, szczęśliwe mamy. Ja takich mam nie mijam w parku:) W telewizji cała masa programów, o tym co kobieta powinna zrobić, żeby czuć się ze sobą dobrze po ciąży. Jeden z nich właśnie obejrzałam - "Sexy mama"...  Scenariusz takich programów zawsze taki sam: załamana mama płacze, bo po ciąży nie może zgubić kilogramów, źle wygląda, po prostu nie ma czasu by o siebie zadbać. Pojawia się dietetyk, spec od fitnessu, stylista. Radzą, malują, ubierają. Mama jest szczęśliwa-znów płacze, tym razem ze szczęścia. No i co dalej? Kamery - stop, telewizji - nie ma i założę się, że nic się nie zmienia... Znów wieczne niedospanie, bolący kregosłup, kolacja po 24, rano - rozwichrzony włos :)  Ja już pół roku zapisuje się na aeorbik. Wprawdzie kilogramów zbędnych po ciąży nie miałam ale  przydałoby się poćwiczyć. Przydałoby się ale siły, żeby dojść na zajęcia, brak. Bo czasu dla siebie generalnie brak. Jak mam go trochę, to nie wiem za co mam się wziąć. Za książkę, sprzątanie, pisanie bloga, może kąpiel, może poświęcić go tylko mężowi? Zwykle padam na kanapę i mam ochotę robić... -  nic! :)

A jak gdzieś wychodzę z mr T? To już nie ma czasu na przeglądanie się w lustrze. Bo gdy spuszczę synka z oka...- jednym słowem dzieje się:))) - wspinaczka po meblach, na całego! Za to od kiedy jestem mamą stałam się mistrzynią szybkiego wyboru:) Wy też?:) Kiedy ostatnio stałyście przed szafą, mając dylemat - co założyć? Bo ja już od dawna takich dylematów nie mam :) Ma być wygodnie, bez prasowania! Chyba nigdy nie kupiłam tak szybko świątecznych prezentów jak w ubiegłym roku na Gwiazdkę:) 

Kilka dni temu mówię do mojego męża: "Zanim wyjdziesz do pracy, zerknij na mr T a ja szybko ubiorę się." Mąż odpowiada: "Masz minutę, bo muszę już iść" Pomyślałam sobie: "Minutę?! Chłopaku, żeby tak mr T dał mi minutę:), to by było idealnie".  Biorę pierwszą rzecz z brzegu i ruszam.
No, przyznam, że kiedyś padłam ofiarą szybkiego wyboru:) Umówiłam się do kosmetyczki - chciałam poczuć się wiosennie, dobrze:) Czekałam zrelaksowana na pedicure, już miałam zamknąć oczy, chciałam oddać się rozkoszom masażu stóp... gdy nagle zobaczyłam..., że na spodniach - tych szybko wybranych:) - mam pomarańczowy pas idący przez całą długość nogawki, to ... resztki obiadku mr T :)  Nie muszę chyba dodawać, że resztę wizyty spędziłam na maskowaniu marchewkowego wzorku po zupce Gerbera :)

I tak oto mama może czuć się atrakcyjnie :) Cóż, to świat mamy, prawda? Chyba trzeba to wszystko jakoś przetrwać i robić małe kroki by czuć się coraz lepiej ze sobą.

2 cze 2011

Zmiany, zmiany, zmiany

"Boże, jaki on dorosły"-pomyślałam patrząc na 8 miesięcznego mr T :) Kiedy on tak się tak zmienił? Kiedy taki chłopak się z niego zrobił? Siada, sam wstaje, próbuje stawiać pierwsze kroki -  wygląda wtedy jak pijany zajączek, cały się chwieje :) Wcina kable -najlepiej smakują oczywiście te podłączone do prądu -  i zalicza upadki, ale - o zgrozo - cieszy go to :) Mi robi się za to gorąco za każdym razem kiedy ląduje centymetry od rogów, stołu, krzeseł itd. 

Kiedy to sie wydarzyło?! Kiedy on się tak zmienił? To pytanie chyba przez całe życie zadają sobie rodzice. Teraz zadaje sobię je i ja. Oznaką jego "dorosłości" niech będzie też wizyta na .... placu zabaw! Aktywna wizyta! W ruch poszły huśtawki, bujawki, karuzela, stopy oblepiał piach:) Mr T poznał też płeć przeciwną:) Piękna Olga i urocza Wiktoria - chyba rówieśniczki - to nowe koleżanki mr T:) Jednym słowem dzieje się:)

A ja? Pogryziona. Tak, tak. Jakoś posmakowałam meszkom  - Jezu! jest ich jakiś mega wysyp!- no i synkowi.  Ten drugi wbija swoje wyrastające, ostre, ząbki i zostawia głębokie ślady. Bolesne ślady. Czy jakoś się temu przeciwdziała? Bo stwierdzenie: " to boli!" raczej go rozśmiesza a nie zniechęca!

Dziś był miły dzień w kawiarni. Koleżanki,  jedna z nich rodząca  - lada dzień -i ploteczki:) Oj fajny babski dzień. Miejsce należało do tych rodzicielsko-dziecięcych klubokawiarni. Średnie miejsce dla twardzieli :) a właśnie tam spotkałyśmy Agenta Tomka :), tak, tak tego samego :)  - czyli czołowego polskiego macho ;-) he he :) Czyżby na oku miał teraz Mamuśki:))))