31 paź 2011

Zimowy czas i smuteczkowo

Jestem ciekawa jak znosicie zmianę czasu na zimowy? Jak znoszą to wasze dzieciaki? Wszyscy dookoła trąbili jak to fajnie będzie, bo dłużej pośpimy a ja wcale dłużej nie śpię! Mr T zamiast po 7.00 stoi w łóżeczku - zwarty i gotowy - już po 6.00! No, koszmar! Czekam więc aż mu się się odwidzi :))



Troszkę mi smuteczkowo... Mam bardzo chorego kota... Nie je, nie pije... Non stop u lekarza... Kroplówka.. Leży smutny... Wiem, że dla niektórych zabrzmi to w pewnym sensie banalnie, że to tylko zwierzak... I do tego dużo lat ma... I słyszę dookoła: no tak on już stary... I co z tego...?:( Tyle lat go mam... Jest jak członek rodziny... Boję się tego co może być... Tak fajnie już się robiło. Jak mr T zaczął "tuptać", zaczął bawić się z Makarem... Tak cieszyłam się, że może wychowywać się razem ze zwierzakiem... To naprawdę super sprawa. Jak się tulą, jak mr T go głaszcze, jak rozmawia po swojemu...A tymczasem zwierzak gaśnie w oczach... 


24 paź 2011

Pokolenia

Była chwilowa przerwa w odbiorze ale musiałam działać:) Wieczory miałam wypełnione zdjęciami i wspomnieniami rodzinnymi:) Tak, tak. Wspaniałe doświadczenie. Ale od początku! 

Moja Babcia skończyła 90 lat:) Z tej okazji zorganizowaliśmy dla Niej "imprezę-niespodziankę":) W niedzielne popołudnie, Babcia jak zwykle jechała do kościoła a wylądowała na sali bankietowej:) Była cała rodzina, wszystkie dzieci, wnuki, prawnuki, bliscy znajomi itd. Był obiad, tort, toasty, muzyka, zdjęcia i prezenty:) I właśnie od nas tzn. od dzieci, wnuków i prawnuków, 
Babcia dostała album z zapisaną krótko historią małżeństwa z śp już Dziadkiem Jankiem i z krótkimi opisami każdego z nas. Masa zdjęć starych i nowych, prawie 100 stron zaklejonych, zapisanych. Babcia była oszołomiona! Bardzo, bardzo wzruszona i szczęśliwa. Wszyscy w jednym miejscu, wszyscy dla Niej:)
 
Zgłosiłam się "na ochotnika" do robienia albumu, bo to było super doświadczenie. Przez kilka dni dowiedziałam sie o rodzinie więcej niż przez lata... Takich prawdziwych informacji a nie pobieżnych odpowiedzi na pobieżne pytanie: "co tam słychać?". Dowiedziałam się jak ciocie spotkały wujków:), kuzynki i kuzyni swoje drugie połówki, co jest dla nich ważnego w ich życiu. Fajnie... I dowiedziałam się sporo o Dziadkach... Babcia, mając smutne wspomnienia z czasów wojny itd. rzadko mówiła o tym co było... Zbierałam więc informacje od innych i starłam się to wszystko opisać, tak żeby Babci miło czytało się o tym co było... Żeby wiedziała, ze ta przeszłość jest dla nas ważna, że podziwiamy ich...

Od kiedy jest mr T chyba zaczęłam bardziej doceniać taką rodzinną tradycje. Cieszę się, że dane nam było przeżyć taką 90-tkę:), że "T" mógł na niej być i też będzie miał fotograficzne wspomnienia... Może te wspomnienia pojawią się w kolejnym albumie... :) Teraz wszyscy czekamy na 95-tkę Babci/Prababci :)
Zapomniałam dodać, że mr T już samodzielnie tupta:))) Cudnie przy tym wygląda, bo jak idzie, to jest taki szczęśliwy,tak się tym cieszy, że się rozpędza i kończy się to uroczym - bęc :) albo, przy odrobinie szczęścia, lądowaniem w kogoś ramionach:)  Cieszę się, że byłam przy tych pierwszych krokach:) i już rozumiem dlaczego to jest takie ważne...

14 paź 2011

Było pracowicie

Jeszcze słowo o wakacjach. Chcę napisać, bo były zupełnie inne niż zawsze, niż te do których przywykłam, gdy było nas 2 nie 3...:) Nie było już beztroski, marnowania czasu:) Te wakacje były pełne obowiązków, odpowiedzialności, od której nie można się uwolnić, odłożyć jej "na później", powiedzieć dziecku: " śpij, ja chcę spać", "zajmij się czymś, chcę robić - nic:)". Niestety roczniak nie zrozumie. I pewnie nie tylko roczniak :)))To było ciekawe, nowe doświadczenie.


Najpierw pakowanie... Ojeju, nawet już nie chcę do tego wracać:))) I podróż... Zwykle, jadąc samochodem, przytulałam się do poduchy i odjeżdżałam, ruszałam w swoją podróż do krainy snów. Nie tym razem:) Tym razem zabawiałam mr T, stawałam na rzęsach, by jakoś wysiedział kilkanaście godzin w foteliku. A tak na co dzień nie można było oderwać się od tego co mam na co dzień.


Poranne wstawanie, czas drzemki i wszystko to skoordynować z czasem zwiedzania itd. O tak zwiedzanie! Każdy "wypad" kończył się długim pakowaniem. Wypchana torba, aż trudno było ją zapiąć :) Kilka kilo extra:) Idealne na zwiedzanie.Trzeba pamiętać o termosie z ciepłą wodą, bo herbatka i o zimnej i o obiadku, deserku... Jezu, żeby wszystko zabrać ze sobą. A pieluszki są? A ubranka na zmianę, bo przecież nie raz mr T zasikał wszystko! Raz przebierałam go 4 razy! Szukalismy już nawet specjalnie sklepu z odzieżą dla dzieci, bo do miejsca gdzie mieszkaliśmy było jeszcze daleko a wieczór i chłód był bezlitosny. Jak mr T to robił, nie wiem:)

Poza tym mr T zaczął doceniać swoje nogi :) i to, że fajnie jest poruszać się na nich. Choć nie zapominał też, że przemieszczanie się na czworaka opanował do perfekcji i błyskawicznie pokonuje odległość z punktu A do B.  I nie ważne, że schody, że rogi od stołów, że drzwi zamykają się a palce zostają..

I tak od prozy dnia codziennego uciec trudno i odpocząć też w sumie... Nie odbierzcie tego jako narzekanie, broń Boże! Po prostu ciekawe doświadczenie. Uświadamiające mocniej, bardziej tą sporą odpowiedzialność jaką teraz ponoszę i z której się bardzo cieszę!:))))

10 paź 2011

Niedzielna lekcja


Wyborcza niedziela. Pamiętam, że gdy ja byłam dzieckiem, to w mojej rodzinie był to ważny dzień. Tata tłumaczył mi co się dzieje, co gest wrzucenia kartek do urny znaczy, co w danej chwili Polacy wybierają, zmieniają. To było takie małe święto :) Tak uczyłam się patriotyzmu. To ważna dla mnie wartość. Czasami mam wrażenie, że niektórzy wstydzą się naszego kraju. Zwłaszcza podróże, a tych młodzi ludzie odbywają zdecydowanie więcej niż ja gdy byłam w ich wieku, powodują że widzą te spore różnice cywilizacyjne, kulturowe. Tak, gdzieś indziej jest fajnie:) Ale u nas jest co raz fajniej. Zmieniają się miasta, Warszawa staje się coraz piękniejsza.Naprawdę. Tyle się tu dzieje! Zaczynam doceniać to miasto, mocniej i bardziej. Tak jak zaczynam doceniać nasz kraj. I chciałabym, żeby mr T też to robił, znał historię, znał wartość swojej Ojczyzny, a przez to i swoją. Tak, swoją... Myślę, że to ważny czynnik, który pozwala i pomaga określić własną wartość. Marzy mi się, żeby syn podróżował po świecie, poznawał ludzi, inne realia, ale żeby zawsze chciał tu wracać... I był z tego miejsca dumny... I właśnie...chciał  zawsze decydować o losach swojego kraju. Nie rozumiem argumentów: że to mnie nie obchodzi, nie mam na nic wpływu. I mam nadzieję, że i on tego rozumieć nie będzie. W niedziele mieliśmy z patriotyzmu małą, prywatną lekcje :)    

Taki pomysł wpadł mi do głowy:) A może i Wy macie wasze wyborcze fotki? Może macie ochotę mi je przesłać? Wrzucę je na blog:)))) Będzie mi bardzo miło:)

8 paź 2011

Dziś i jutro

Dziś był zły dzień... 

Skończyło się "coś" wyjątkowego, ważnego co trwało wiele lat...

Dziś był ciężki dzień...

Mr T zalewał się łzami. Dlaczego? Nie wiem. A moja zupka przegrała z daniem Gerbera.  Cóż :(

Co za dzień. Może ten jutro będzie lepszy...

Wybory. Mam nadzieje, że idziecie! Ja na 100% - z mr T! On będzie wrzucał do urny kartki :) Jeszcze jak był w brzuszku głosował razem z mamą :) Uważam, że ważne są takie dni, właśnie gdy są spędzone razem. Wybory to pewnego rodzaju święto, przez które można uczyć patriotyzmu. Dla mnie to ważne, w sensie nauczyć dziecko patriotyzmu:)

Dobrze, że ten dzień już mija...

5 paź 2011

Cudowny baby friendly kraj :)

Wróciliśmy:) Jesteśmy właśnie już po naszej pierwszej, tak dłuuugiej podróży!:) Roczniak - Mr T - przejechał samochodem ponad 4 500 kilometrów! Poznał Europę :) Nie wiem jak on to zniósł, nie wiem jak wytrzymał, ale powiem Wam, że czasami było hardcorowo!


Niech wystarczy jak napiszę, że jednego dnia spędziliśmy w aucie 16h :/  Realia mijały się z tym co planowaliśmy, zwłaszcza w czasie jazdy przez Polskę... :/ Ale dotarliśmy bezpiecznie do celu jakim były okolice miasteczka Castelfiorentino, Toskania... Było cudnie, pięknie... Winnie ;) i niewinnie. 


I wiecie co? Stwierdzam, że Włochy to najbardziej baby friendly kraj jaki znam! Podróż z dzieckiem do Włoch to czysta przyjemność! Włosi mają bzika na punkcie dzieci, jednym słowem je uwielbiają! Zagadują, zabawiają, angażują się gdy widzą, że dziecko potrzebuje pomocy. Fantastycznie! Nie miałam problemów z nudzącym się dzieckiem, bo w parku, w czasie zwiedzania, czy w kolejce w sklepie, mr T zawsze był zabawiany, zagadywany. Bambini i bambini szczebiotały Włoszki, które zachowywały się jak dobre babcie i ciocie:))) Urocze! Powiem Wam, że dzięki tym pozytywnym, miłym ludziom, mr T w taki pozytywny sposób się zmienił. To znaczy nauczył się większej otwartości,nie boi się obcych, nowych sytuacji, miejsc. To duży plus tej podróży. I taka to refleksja przyszła mi do głowy:) To prawda, że podróże kształcą i nie ważne ile ma się lat, czy miesięcy. 
Witajcie więc moi Drodzy:))) Benvenuto :)))