31 maj 2011

Ona i On ... :)

Dzień Dziecka już jutro:) Dla Was - tych nieco starszych dzieci :) - mam małą niespodziankę:) Dwa wywiady. Nazwiska rozmówców będą Wam znane...To rozmowy o dzieciństwie, rodzinie i o ich dzieciach i rodzicielskich planach.... :)  Dziś i Ona i On dążą do osiągnięcia sukcesu i chcą żyć na własne konto. Jak im to wychodzi? Zapraszam do czytania!

Ona i On

ONA
Karolina Borkowska
źródło: facebook.com/borkowskakarolina
 


Karolina Borkowska. W Wikipedii przedstawiona jako "polska aktorka filmowa, córka aktora Jacka Borowskiego". Nie wiem, czy takie przedstawienie by jej się spodobało... Dziś Karolina to businesswoman, ma własną firmę PR - Public Dialog, szczęśliwa żona a kiedy mama?:)



Świat Mamy: Jakim dzieckiem była mała Karolcia?:) Czytałam gdzies, że miałaś być chłopcem?:) Ja też:)! To jak miałas miec na imię?:) Bo ja Konrad:) Czy mam rozumieć, że zamiast lalek na półce w pokoju Karolci stały autka?:)

Karolina Borkowska: Miałam być chłopcem, bo podobno, zaraz po porodzie, pępowina przechodziła mi między nogami i lekarz powiedział: O! Chłopiec! ...a nie, dziewczynka J Ot, i to taka krótka historia.
Natomiast z opowieści rodziców wiem, że chcieli miec córkę, tylko długo zastanawiali się nad imieniem: Katarzyna, Klara, Aleksandra, Ola...skończyło się na Karolinie. Jakim byłam dzieckiem? Podobno uroczym i nie płaczącymJ Trzeba byłoby spytać moich rodzicówJ
Mała Karolcia :)))
arch.domowe

Świat Mamy:  Co czy coś z dziecka zostało dziś w Karolinie?

Karolina Borkowska: Bardzo wiele! Przynajmniej tak mówi mój mążJ Podobno szczególnie widać to kiedy bawię się z psem i z rodzeństwem. Zachwuję się , jakbym miała 10 lat. A tak na poważnie – to staram się , by wciąż było we mnie dziecka jak najwięcej. A objawia się to tym, że ciszę się z naprawdę małych rzeczy.

Świat Mamy: Na dźwięk słowa: dzieciństwo, jakie masz skojarzenie?

Karolina Borkowska: Pierwsze co widzę, gdy zamknę oczy to rodzice, babcia i chmara psów – one zawsze były u nas w domu. Miałam cały zwierzyniec: papugi, chomiki, świnki morskie, żółwie i jeże. Dzieciństwo to też teatr – potrafiłam przesiadywać w Teatrze Ateneum godzinami. To wyjazdy z tatą po Polsce na koncerty. Dzieciństwo to także praca na planach Teatrów Telewizji i serialu.

Świat Mamy: Czy wciąż obchodzisz dzien dziecka:)?

Karolina Borkowska: Oczywiście! Od mamy zawsze dostaję jakiś drobiazg.

Świat Mamy:  Czy byłaś postrzegana jako dziecko TEGO znanego aktora?

Karolina Borkowska: Taaak, niestety zawsze to słyszałam. Niestety, bo wcale łatwiej przez to nie jest , tylko dużo gorzej. Takie dziecko musi udowadniać na każdym kroku, że rzeczywiście potrafi, wykazywać się 4 razy bardziej i pokazywać,  że nic nie zostało załatwione przez „znanego tatusia”.

Świat Mamy: A teraz coś się zmienia? Jak już jesteś starsza? Można powidzieć, że żyjesz na własne konto?

Karolina Borkowska: Niestety – bez zmian, nawet po ślubie :))))) 

Świat Mamy: Jesteś, córeczką tatusia? Bo ja tak:)))) Też oglądałaś mecze piłki noznej:)?

Karolina Borkowska: Córeczką tatusia zostaje się na zawszeJ I powiem Ci coś jeszcze – dobrze mi z tymJ Mecze? Oczywiście! Choć ja raczej dzięki tacie zostałam fanką motoryzacji, szczególnie tej wiekowej. Siedzenie godzinami pod maską samochodu, podając tacie klucze i śrubokręty, czyszczenie desek rozdzielczych papierem ściernym, udział w rajdach, no i obowiązkowo - w każdą niedzielę - wycieczka na giełdę samochodową – tak to właśnie mają córeczki tatusiówJ

Świat Mamy: :)))) Fajnie mają :) A jesteście do siebie z Tatą podobni? Podobno z wiekiem -czy tego chcemy czy nie - coraz mocniej upodobniamy sie do rodziców:)

Karolina Borkowska: Zdecydowanie tak! Wciąż słyszę od znajomych, że coraz bardziej upodabniam sie do mamy z wyglądu, a do taty z charakteru. I sama, jak coś robię, mówię, to czasem łapię się na tym i myśle: oj, to zrobiłam zupełnie jak moja mama, jak mój tata. I uśmiecham się do siebie.

Świat Mamy: Jak w dzieciństwie spędzaliście razem czas?Wspólne zabawy?Wyprawy? 

Karolina Borkowska: Z moimi rodzicami nie można się było nudzić. W tygodniu rodzice dbali, żeby lekcje były odrobione – odrabiali je razem ze mną, dopóki nie trzeba było mnie już pilnowaćJ Zawsze wspólne obiady, wspólne oglądanie telewizji, mama uczyła robić na szydełku, tata grać na gitarze. Czasem wieczorami  ogarniała nas z tatą głupawka – przebieraliśmy się, robiliśmy sobie zdjęcia, śpiewaliśmy – czyste wariactwo! W weekdny często tata zabierał nas na przejażdzki  - np. do Gdańska na lody, oczywiście wtedy, kiedy tata nie pracował, no i gdy akurat nie byliśmy na jakimś rajdzieJ

Świat Mamy:  Na lody do Gdańska! Świetne! :) Cóż, za fantazja! A jak jest teraz? Wciąż jesteście blisko siebie, masz w Tacie przyjaciela? No właśnie, tata był zawsze tatą czy kumplem?

Karolina Borkowska: Tata stał się kumplem, kiedy dorosłam. Wczesniej, kiedy byłam młodsza, kiedy buntowałam się , bo nie chciał mnie puścić na dyskoteke (teraz przyznaje mu rację) był tatą – oczywiście najlepszym! Kiedy trzeba było  - zganił, kiedy indziej – pochwalił. Ale zawsze, wtedy, czy teraz, zawsze mogłam i mogę na niego liczyć, w każdej sytuacji. Jest moim przyjacielem, który o wszystkim zawsze dowiaduje się pierwszy.

Świat Mamy: Pewnie nie jeden rodzic, który to czyta, zazdrości teraz i Tacie i Tobie - takicj relacji! A Tata namawial Cię żebyś poszła w jego "zawodowe" ślady? Czy to wyszło naturalnie? Po prostu lata podpatrywań,ciekawość i tyle.

Karolina Borkowska: Wychowałam się w teatrze, wiec od 8-9 roku życia nie myślałam o niczym innym, tylko jak zostać aktorką.Tata nigdy nie namawiał – przeciwnie – odradzał. Zawsze powtarzał, że to” ciężki kawałek chleba” – i miał rację. Kiedy spróbowałam, zdecydowałam się na inny zawód.Bycie aktorem to absolutnie najpiękniejszy zawód na świecie – pozwala być każdym! Ale jak jest piękny, tak też jest niewdzięczny. Szybko pozwala osiągnąć szczyt i równie szybko spaść na sam dół.

Świat Mamy: Czytałam w jednym z wywiadów ze Tata uczył Cię aktorstwa? Przekazywał tajemną wiedze:) Łatwo przyjnowac takie nauki od Taty? Wiesz, dzieci często odrzucają taką pomoc, złoszczą się gdy rodzic chce nauczyć, pomóc.

Karolina Borkowska: Rzeczywiście, Tata przygotowywał mnie do egzaminów wstępnych do Akademii Teatralnej. Był srogim nauczycielem. Nieważne było, czy bolał mnie brzuch, czy miałam następnego dnia klasówkę. „Aktor nie gra, gdy nie żyje”, „Publiczności nie interesuje, czy boli cię brzuch, oni przyszli obejrzeć spektakl” – powtarzał. Więc nie było wymówek. Wielokrotnie do  póżnych godzin ćwiczyłam teksty.

 Świat Mamy: "Graliście kiedykolwiek razem?

Karolina Borkowska: Niestety, nigdy nam się jeszcze nie zdarzyło.

Świat Mamy: Jednak zrezygnowałaś z aktorstwa-dlaczego?

Karolina Borkowska Tak, teraz, po latach, bardzo się cieszę, że nie zostałam przyjeta do Akademii Teatralnej i swoje życie związałam z Public Relations. Wbrew pozorom decyzję o rezygnacji podjęłam nie wtedy, kiedy rozpoczęłam studia na Uniwersytecie Warszawskim na wydziale dziennikarstwa, ale podczas rozwodu rodziców. Życie na świeczniku stało sie wtedy koszmarem. Pomyślałam, że nie chcę tak żyć.

Świat Mamy: I teraz jesteś businesswoman! Niedawno wyszłaś za mąż- gratulacje!:) Zapytam więc czy Karolina Borkowska myśli o macierzynstwie?:)

Karolina Borkowska: Hehe - z pytania wyszło, że bizneswoman jestem przez meżaJ

Świat Mamy: Nie miałam takich intencji :))))

Karolina Borkowska:  Otóż, dzięki studiom zainteresowałam się marketingiem medialnym i public relations. Mam już ponad 6 letnie doświadczenie w tym zawodzie, a w tym roku  podjęłąm decyzję o otwarciu własnej agencji PR. A co do męża – owszem, jesteśmy po ślubie niecały rok, choć w związku, znaczenie dłużej, bo od drugiego roku studiów. Dzięuję za gratulacjeJ Czy myślę o macieżyństwie? Oczywiście! A pomyśleę o nim bardziej za ok. 2 lataJ  Teraz czas na rozkręcenie własnego biznesu.

Świat Mamy: A czy rola mamy to według Ciebie ważna rola w życiu kobietym czy coś naturalnego, nie ma co się nad tym zastanawiać?

Karolina Borkowska: Myślę, że to wręcz najważniejsza rola dla kobiety, a dla mnie, najważniejsza, jaką mi przyjdzie "zagrać". Czy to coś naturalnego – ciężko stwierdzić. Każda z nas w innym wieku odkrywa w sobie instynkt i chęć. Ważne jednak, żeby to była przemyślana decyzja przez obojga partnerów i żeby oboje bardzo tego chcieli.

Świat Mamy: Uważasz, że do "bycia" rodzicem trzeba dorosnąć czy to obecność dzieci sprawia, że dorastamy, stajemy się odpowiedzialni?

Karolina Borkowska: Myśle, że i jedno i drugie. To się uzupełnia. Oczywiście są wyjątki, kiedy dzieci mają dzieci i okazuje się , że młode mamy świetnie dają sobie radę, mimo młodego wieku. Z drugiej strony, znam takie osoby, które chyba  nigdy nie dorosną, mimo tego, że mają już dzieci.To jest, moim zdaniem, indywidualna sprawa.

Świat Mamy: Pytam o to każdą osobe, która godzi się odpowiadzieć na kilka pytań dla Świata Mamy:) Czy jest jakaś wiedza, mądrość życiowa, która jest dla Ciebie szczególnie ważna  i którą chciałabyś przekazać kiedyś swojemu dziecku?

Karolina Borkowska: Będe powtarzać mojemu dziecku to, co powtarzał mi mój tata:
„Lepiej coś zrobić i później żałować, niż żałować, że się tego nie zrobiło.”

Świat Mamy: Dziękuję!!!

Ona i On

ON





Filip Frąckowiak. Znamy się przede wszystkim ze studiów. Jak go wtedy postrzegałam? Jako bardzo ułożonego, grzecznego  chłopaka, który ma jasno sprecyzowane plany na przyszłość. No i oczywiście mówiono o nim: syn tej znanej piosenkarki...  Dziś wiem, że to Go trochę irytuje... O czym zaraz przeczytacie. Dziś Filip jest dziennikarzem, pracuje w TVP Info i jest tatą:)


Świat Mamy: Filip najpierw trochę o Twoim dzieciństwie. Gdy wracasz wspomnieniami do czasów dzieciństwa, to natychmiast kojarzy Ci się z...?

Filip Frąckowiak: Jedno z najsilniejszych wspomnień jakie znajduję w swojej pamięci to jazda na motocyklu z moim Tatą. To jednocześnie chyba najwcześniejsze wydarzenie, które pamiętam, mając 3 lata byłem odwożony do przedszkola przez Tatę.
Jest też wiele innych wspomnień. Na "wyróżnienie" zasługuje stres w szkole. Ten przed wieńczoncymi semetr koncertami egazinacyjnymi w muzycznej podstawówce i ten przed klasówkami.

Świat Mamy: Wiedziałam, że zawsze byłeś taki sumienny jak na studiach! :) Brawo!  Ale może o stresie nie rozmawiajmy, o czymś znacznie przyjemniejszym :) Jakie są smaki, zabawy, miejsca Twojego dzieciństwa?

Filip Frąckowiak: Ulubioną zabawą dzieciństwa była jazda na rowerze. Wyjeżdżałem na kilkugodzinne wycieczki bmx - em, który dostałem od Mamy na siódme urodziny. Zapominałem się w tej jeździe i przemieżałem każdą ulicę i ścieżkę w lesie. Czułem się wtedy taki samodzielny. Pamiętam też, że bardzo lubiłem zabawy z kolegami polegające na imitowaniu bójki. "Zadawaliśmy ciosy" sobie i padaliśmy na ziemię. Mogliśmy tak grać po kilkadziesiąt minut po lekcjach. Smakiem dzieciństwa była pasta jajeczna robiona przez moją Babcię Zosię albo poszatkowane pomidory z cebulką, koniecznie mocno posolone! Jednak każdy dzień zaczynał się od kubeczka gorącej wody z miodem. Babcia zawsze budziła mnie przynosząc mi ten smakołyk. Dziś staram się często budzić tak mojego syna Franka.

Świat Mamy: :)))) Kubeczek wody z miodem ) Urocze i co ważne zdrowe! :) Jeździleś z Mamą na koncerty, wciąż podróżowałeś, to musiało być niezywkłe - wciąż w innym miejscu, nowi ludzie...

Filip Frąckowiak:To było wspaniałe. Dzięki podrożom z Mamą nauczyłem się wielu rzeczy, w różnym okresie dzieciństwa i młodości. Gdy byłem mały poznawałem miejsca i ludzi. Myślę, że dla Mamy musiało to być trudne jeździć po kraju z małym dzieckiem. Gdzieś mnie trzeba było zostawiać podczas ciągłych prób i koncertów. Znam opowieści kolegów Mamy, którzy realizowali w wozach transmisyjnych duże koncerty, na przykład Opole. Mama zostawiła mnie kiedyś w jednym z nich dosłownie na chwilę....Podobno narobiłem tyle bałaganu, że już więcej na bycie moimi niańkami się niezgodzili :)))))))))))
Wielkim przeżyciem był też wyjazd z Mamą na 3 miesiące do Stanów Zjednoczonych. Miała wtedy serię koncertów w Chicago i w Nowym Jorku. Miałem 7 lat gdy po raz pierwszy zobaczyłem te wielkie miasta Ameryki. Dzięki jej pracy mogłem tak wcześnie uczyć się różnorodności świata.
Gdy zrobiłem prawo jazdy woziłem ją w wakacje na koncerty. Wtedy nauczyłem sie dzięki niej jeździć samochodem. W tygodniu robiłem około dwóch tysiący kilometrów Każdy taki wyjazd był dla mnie przygodą.

Świat Mamy: Wow!Brzmi fantastycznie! Jako 7-latek byłeś w miejscach, o których wielu dorosłych wciąż marzy. Fajnie, bo takie podróże kształtują człowieka... A gdy nie było tych koncertów, Mama była tylko dla Ciebie, to jak lubiliście spędzać razem czas?

Filip Frąckowiak:Kiedy Mama nie koncertowała to był dla niej czas odpoczynku. Zabierała mnie więc tam gdzie lubiła spacerować - po szlakach dolnych partii Tatr.

Świat Mamy:Twoja mama przyznaje się w wywiadach, że była i jest nadopiekuńcza :)- jak znosił to mały Filip ? Wiadomo, dzieci chcą być takie dorosłe:)!

Filip Frąckowiak: Z jednej strony była nadopiekuńcza co szczególnie w okresie studiów mi przeszkadzało, jednocześnie bardzo doceniam to, że dzięki "krótkiej smyczy", na której mnie trzymała i długim rozmowom nigdy nie wpadłem w kłopoty z powodu alkoholu, narkotyków i kiepskiego towarzystwa.

Świat Mamy: Dużo w Tobie takiej dorosłej mądrości, wiesz.. Fajne jest, to że w mediach, gdy mówicie o swoich relacjach, pokazujecie dużą więź jaka Was łączy.. Masz w Mamie przyjaciółkę?

Filip Frąckowiak:Tak. Moja Mama to mój wielki przyjaciel. Nie dlatego, że lubimy te same filmy, muzykę i sposób spędzania wakacji. Ja jej poprostu ufam. A szacunek? Pewnie wszystkie dzieci mają szacunek dla swoich rodziców za lata trudu, które  poświęcili na ich wychowanie. Gdy patrzę z boku na jej życiowe wybory, to nawet gdy się z nimi nie zgadzam, staram się zrozumieć jej argumenty.

Świat Mamy:Czy bycie dzieckiem znanej osoby - pomaga czy przeszkadza? A może z wiekiem to sie zmienia?

Filip Frąckowiak: Gdy byłem małym chłopcem, w pełni reprezentowanym przez moją Mamę, przyznaję, było to pomocne. Dziś różnie. Nigdy sam tego nie wykorzystywałem ale ludzie często traktują ten fakt  z sympatią. To, że jestem synem Halilny Frąckowiak, nie stawia mnie w wyjątkowym świetle. Tak jak wszyscy moi koledzy kończyłem studia i tak jak oni przechodzę przez kolejne szczeble rozwoju kariery.

Świat Mamy:Widziałam, ze czasami koncertujesz z mamą. Lubisz śpiewać?
Filip Frąckowiak:Bardzo lubię śpiewać i dzielę się tym hobby na imprezach ze znajomymi. Ale zawsze ktoś rzuci: "Talentu to ty po mamie nie odziedziczyłeś!" :))))) Z Mamą kilka razy śpiewałem na koncertach, choć rzadko. Najbardziej jestem dumny z występu w Filharmonii Koszalińskiej, z tamtejszą orkiestrą pod dyrekcją Adama Sztaby a także z udziałem jego zespołu. W sumie nagraliśmy wspólnie z Mamą dwie piosenki.

Świat Mamy: Nie myślałeś o tym by iść w jej ślady? kim chciał być mały Filip?

Filip Frąckowiak:Kiedyś myślałem o tym, ale trzeba mieć do tego albo ogromną wiarę w swój talent wokalny i sceniczny albo być bardzo bezczelnym. A ja nie mam ani jednego ani drugiego. Moim marzeniem było zostać kierowcą rajdowym ale smycz Mamy była zakrótka.

Świat Mamy: Kierowca rajdowy, no proszę! Nie dziwię się Twojej Mamie. Zawód może fascynujący ale piekielnie niebiezpieczny! Zwłaszcza, że Twoja mama wie co to skutki poważnego wypadku, prawda? Ty byłeś wtedy mały. Jak dałeś sobie z tym radę? To musiało być ciężkie przeżycie dla Ciebie?

Filip Frąckowiak: Miałem 10 lat gdy to się stało. Mama doznała wielu obrażeń, na tyle znaczących, że w szpitalu była przez 9 miesięcy. Na początku były nawet wątpliwości czy przeżyje więc zarówno Babcia jak i mój Tata nie wiedzieli jak do mnie z tą sprawą podejść. Ostatecznie, 3 dni po wypadku Tata zabrał mnie i pojechaliśmy do kliniki w Gorzowie Wielkopolskim.
Do dziś doskonale pamiętam gdy zobaczyłem ją w szpitalnej sali. Leżała z opatrunkami na twarzy, opuchnięta. Wykrzyczałem: "Ty nie jesteś moją Mamą." i wybiegłem z pokoju. Ostatecznie zostałem z Mamą przez kilka dni, śpiąc na szpitalnym łóżku stojącym obok jej. Wtedy prowadziliśmy najpoważniejsze rozmowy w życiu. Nie mogła spać z powodu bólu a ja ciągle ją o coś pytałem.

Świat Mamy: ... Oj, straszny i trudny czas dla Was... Całe szczęście, że wszystko się udało i wciaż cieszycie się sobą i macie dużo czasu na rozmowy o życiu... No i teraz Ty jesteś rodzicem -  Franek ma 3 latka, tak? :) Pamiętasz to uczucie, kiedy pojawił sie na świecie? Co czułeś? Strach, dumę, wielką motywację?


 Filip Frąckowiak:Ani przez chwilę nie obawiałem się odpowiedzialności za Franka. Te wszystkie sprawy wokół niego - te drobne i te poważne - trzeba było poprostu zrobić i nie zastanawiać się. Właściwie to nie czułem ani strachu ani dumy czy motywacji. Jak go zobaczyem po raz pierwszy, to pomyślałem sobie: "Jaki fajny chłopak." i od razu został moim kumplem. Ale jak wiadomo nawet na najlepszego kumpla czasem jest się złym.

Świat Mamy:  :) Oczywiście! Spełniasz sie jako tata? Jakim chcesz być tatą?Jak chciałbyś być postrzegany przez syna?

Filip Frąckowiak:Lubię obowiązki, które trzeba wykonywać. Te najmniej interesujące jak zmiany pieluszek, poprostu trzeba zrobić i już - żadna filozofia. Tak samo z kąpielą i robieniem jedzenia. Chcę żeby mój syn miał kilka takich czynności, przy których będzie powtarzał: mój tata mnie tego nauczył.

Świat Mamy: Narazie twoj najtudniejszy moment w byciu rodzicem?

Filip Frąckowiak: Bezsenne noce przed porannym dyżurem w pracy.

Świat Mamy: :)))))) A najpiekniejszy? Jak powiedział tata?:)

Filip Frąckowiak: Gdy miał 2 lata z kawałkiem i pewnego wieczora sam położył się spać do swojego łóżka, przespał całą noc a potem sam się rano obudził i zaglądał do różnych pokoi, żeby znaleźć jakiegoś "żywego ducha". Pomyślałem wtedy, że już jest chopcem a nie bezmyślnym niemowlakiem.

Świat Mamy: Jak spędzasz z Frankiem czas?

Filip Frąckowiak:Lubię odpowiadać na jego pytania. W tym okresie Franek zadaje ich bardzo wiele. Wiem, że niektórych odpowiedzi nierozumie ale mówię do niego zawsze pełnymi zdaniami dokładnie tłumacząc na przykład, to czym jest tunel. Staram się też żeby odnajdywał przyjemności w świecie dorosłych. Nie dawno w jednym z supermarketów zauważył, że bramki otwierają się na fotokomórkę. Bardzo go to zainteresowało więc pozwoliłem mu się bawić. Przez 20 minut wchodził i wychodził. A w tym sezonie dwie nasze najważniejsze zabawy to basen i rower.

Świat Mamy: :)))) Zabawa fotokomórką -  boska! Już sobie wyobrażam minę ochrony :))))) Filip. a jak jest największa nauka jaką przekazała Ci mama?

Filip Frąckowiak: Uczciwość.

Świat Mamy: Tego samego chcesz nauczyć Franka?

Filip Frąckowiak:Chciałbym żeby nigdy nie tracił ambicji i wytrwałości.

Świat Mamy: Nie mogę nie zapytać  - na koniec rozmowy - o Panią Halinę, o to jak sprawdza się jako babcia? :)))  Rozpieszcza wnusia - jak to babcia?:)

Filip Frąckowiak:Tak! Babcia Hala bardzo rozpieszcza swojego wnuczka. Dostaje od niej wszystko co chce. Gdy Franek jest z moją Mamą, ona bawi się z nim przy pianinie. Ćwiczą sobie różne wokalne wprawki. On wprawdzie nie ma jeszcze aparatu słuchu i wokalu, który pozwoliłby mu śpiewać, ale stara się powtarzać i czuje rytm. Wiem, że planuje go zabrać na jakiś swój koncert. Chyba szykuje się "powtórka z rozrywki".

Świat Mamy: :)))))) Dziękuję i powodzenia!!!!

28 maj 2011

No i boom

Od miesięcy wszędzie widzę "brzuszki" i zachwycam się, że tylu Polaków nam przybędzie, że w końcu będzie baby boom!

A tu owszem boom ale w dół :)! GUS donosi, że w 2010 roku pierwszy raz od sześciu lat spadła liczba rodzących się dzieci! Powiało grozą bo dalej czytam, że "Polska dołączyła do grupy państw, których długoterminowa stabilizacja na rynku pracy i wypłacalność systemu emerytalnego są zagrożone". Wrrrr, groźnie! Odłóżmy ekonomie na bok.

To chyba oznacza, że mr T należy do niżu demograficznego tak? To niesamowite ale cała masa koleżanek albo urodziła albo rodzi, a tu piszą, że baby boom  - nie ma! I że Polska zajmuje 209. miejsce na 223 kraje, jeśli chodzi o wskaźnik dzietności.

Okazuję się więc, że wszędzie widzę brzuszki, bo mi się "brzuszkowa ostrość widzenia" wyostrzyła. Chcę widzieć więc je dostrzegam. A może i wiek mój i niektórych koleżanej jest już taki, że czas najwyższy, że to ostatni dzwonek, na pierwsze dziecko...  

No ale przyznam, że nie dziwie się, że pod względem dzietności pikujemy w dół. Sama teraz dokładnie widzę na ile przeszkód napotykają rodzice. Kiedyś w teorii dziś w praktyce poznaje opiekę zdrowotną, brak tanich alternatyw opieki nad dziećmi tzn przedszkola, żłobki itd - wszędzie problemy, kolejki... Przedszkola czynne do 17 - super tylko, że dziś wielu rodziców pracuje do 17, 18 i co wtedy?  A nie każda babcia, dziadek - to emeryt i nie każdy mieszka w sąsiedztwie dziadków. Mogłabym tak długo, Wy pewnie też, wymieniać i wymieniać.

Pewnie, że to nie powinny być argumenty "za" rezygnacją z posiadania dzieci ale w pewnym sensie są. Bo najpierw zaczynamy zbierać pieniądze, żeby mieć "na dzieci". Po za tym, każde kolejne pokolenie Polaków ma coraz więcej wolności, możliwości działania. Chcą z tych szans korzystać i mnie to nie dziwi... Wyjazdy za granicę, staże, fajna praca... Gdzieś te myśli o rodzinie odchodzą na bok, bo dużo się dzieje. Szkoda rezygnować z kolejnych szans. A dziecko to w pewnym sensie rezygnacja - na jakiś czas - z pewnych okazji. Bo zaczynamy stawać przed wyborem - godzina, dzień, weekend poświęcony pracy (co da awans, nowe szanse) czy dziecku (spędzać razem chwile, które już się nie powtórzą, bo tylko raz zrobi ten pierwszy krok, pierwszy raz coś powie itd...) I jak powiedziała Paulina Guzik w naszej rozmowie na blogu - przestaje się być pępkiem świata...

No i boom :)

27 maj 2011

Ona zawładnęła moje myśli...

Barack Obama w Polsce. Ten temat mielą wszystkie media. Gdzieś uciekł inny ważny temat.... 
I ja bym chciała napisać kilka słów właśnie o nim, o smutnej informacji. Właśnie ona zawładnęła dziś moje myśli...

Małgorzata Dydek. Jedna z najlepszych koszykarek na świecie, była reprezentantka Polski. Zmarła dziś w nocy, w szpitalu w Australii. Od tygodnia była w stanie śpiączki farmakologicznej. Miesiąc temu, pani Małgorzata skończyła 37 lat. Miała męża i dwójkę dzieci, była w ciąży... :(

Cóż tu dodać... Smutne... Bardzo...

26 maj 2011

"...jestem mamą staromodną..."




Ona w pociągu relacji Warszawa-Kraków, ja - w domu na kanapie, jedną ręką zabawiam mr T, drugą piszę:)

Tak wirtulanie, na czacie, spotkałam się z Pauliną Guzik, dziennikarką programów informacyjnych (m.in Puls Raport, Panorama TVP2, Wiadomości TVP1), autorką bloga Baby and the city a przede wszystkim :) Mamą siemiomiesięcznego Jasia!

z Jasiem

I tak wirtulanie sobie porozmawiałyśmy o dzieciach, o byciu mamą, o życiu :) Zapraszam!

Świat Mamy: Na początku naszej rozmowy muszę zapytać jak mija Twój "pierwszy" Dzień Mamy :):)?
Paulina Guzik: Pracowicie!Jako mama pisząca bloga dziecięco - matkowego śniadanie zamiast z synem zjadłam w TVP2 (przyp. Paulina była dziś gościem "Pytania na Śniadanie"), ale mam nadzieję, że nasze występy przyczynią się do poprawienia sytuacji naszej - maminej w miejskiej dżungli. A z Jasiem zobaczę się już za 3 godziny (gdy rozmawiałyśmy było po 12.00) i urządzimy sobie piękny spacer. Tata Jasia obiecał też wypad na obiad, więc będzie świątecznie i uroczyście!
:)
Świat Mamy: Wiecznie zaganiana, zapracowana! :) Paulina, odwiesiłaś mikrofon i, jak piszesz na swoim blogu, jesteś teraz na etacie mamy:) Więc, jak się czujesz w nowej "pracy", w nowej roli? Spełniasz się jako mama?
Paulina Guzik: Wszystkim, którzy mają jakiekolwiek wątpliwości, czy można spełniać się w roli niepracującej zawodowo mamy polecam piosenkę, którą dziś sprezentowała mi na dzień Mamy .. chrzestna mama Jasia

Bycie z dzieckiem to owszem, ciężka harówka, ale żadna praca tego nie zastąpi, nie uzupełni i nie da tyle satysfakcji. Jestem mamą staromodną - w sensie emocjonalnym - chcę być z Jasiem, gdy zacznie raczkować, chcę widzieć jak stawia pierwsze kroki - tego mi nikt nie odbierze i cieszę się, że dzięki mojemu Mężowi mam taką możliwość. Nie czuję, że się cofam - tyle nowych umiejętności ile nauczy nas dziecko, nikt nas nie nauczy, czyż nie, droga Mamo Mr T?
Świat Mamy: Podpisuję się pod wszystkim, pod każdym słowem! Ładnie to nazwałaś " jestem staromodną mamą" :):) Ja też! Cieszę się każdą godziną spędzoną z mr T:):) To niesamowite, że TO się nie nudzi. Czasami człowiek pada ze zmęczenia ale jakoś tak szybko się regeneruje :), prawda?:) A co, czego uczy Ciebie macierzyństwo, siedmiomiesięczny Smyk? Czy zmieniło Ciebie to doświadczenie? Przewartościował się świat?
Paulina Guzik: Oprócz błyskawicznego żonglowania butelkami, równie błyskawicznego zmieniania pampersów i wcześniejszego (niż w ciąży) wstawania ... na pewno ORGANIZACJI - czas tylko dla siebie mam po 21 albo podczas drzemki popołudniowej. Zwykle mam na te chwile pełną listę zadań, ale dochodzę do perfekcji w "odhaczaniu" ich wszystkich jako "zrobione" do czasu, gdy Jasiek się obudzi.Na początku, gdy się urodził, wybieranie się na spacer zaczynało się o 8, wychodziliśmy o 15 - teraz jest znacznie lepiej, a mamy dwójki, trójki czy nawet czwórki maluchów mówią często, że im więcej dzieci, tym szybciej się organizujesz! Punkt drugi - CIERPLIWOŚĆ i KONSEKWENCJA - jestem raptusem, a przy Synku widzę, że nie pośpiechem a spokojem i powtarzalnością pewnych czynności możemy uczyć, bawić i cieszyć się sobą. Punkt trzeci - POKORA - koniec bycia pępkiem świata, od czasu narodzin to dzieci się nim stają.
Świat Mamy: Pokora, oj tak... A te "wyprawy" są cudne :):) Pamiętam jak przerażało mnie wyjście z domu po narodzinach mr T! A jak miałam jeszcze zdążyć gdzieś na określoną godzinę! :):) To graniczyło z cudem:) A co jest według Ciebie najtrudniejsze w byciu mamą, rodzicem? Co do tej pory było, jest, dla Ciebie największym wyzwaniem?
Paulina Guzik: Zmuszenie się do pójścia wcześniej spać ... haha...
Świat Mamy: :))))))
Paulina Guzik: ... ale to tak pół żartem pół serio. Myślę, że największym wyzwaniem jest wyczucie granicy między opieką a nadopiekuńczością, tzn. kiedy pomóc dziecku wstać jak się przewróci i płacze, a kiedy zostawić go, by ćwiczył i w końcu poradził sobie z samodzielnym siadaniem; czy spełniać każdą zachciankę "bo jest taki malutki", czy może już czas na "wychowanie", nie tylko pielęgnację maluszka. Tego trzeba się nauczyć i wcale nie jest to proste, ale boski wynalazek instynktu macierzyńskiego niewątpliwie w tym pomaga!
Świat Mamy: A cofnijmy się do tego czasu, gdy Jaś siedział jeszcze w brzuszku:) Byłaś gotowa na macierzyństwo? Czy z perspektywy czasu jak patrzysz na to wszystko, to uważasz że można w ogóle być na macierzyństwo gotowym? Wiesz, często się mówi: nie, dziecko później, nie jestem, nie jesteśmy na to jeszcze gotowa(i)itd.
Paulina Guzik:Jedno jest pewne, i wiem to z doświadczenia innych znajomych rodziców - dziecko planowane czy nie, zawsze kocha się je najbardziej na świecie. Jeśli chodzi o prozaiczną kwestię finansów - wydatki na dziecko nie są aż tak wielkie, żeby nie było "stać" na dziecko kogoś ze średnią krajową. Więc odkładania decyzji o urodzeniu dziecka na czas, gdy "będziemy mieli dom", albo "będziemy mieli większy samochód", albo "skończę tylko ten 5-letni projekt" nie ma po prostu sensu. Nie od parady ktoś ustawił nam zegar biologiczny tak, że dziecko najlepiej urodzić przed 30-tką. Choć do posiadania dzieci nie można nikogo zmuszać i wywierać na nich presji, bo jeśli ktoś "odkłada" decyzję przez 15 lat , to może po prostu odpowiada mu model małżeństwa czy związku bez dzieci... Dla mnie plusik na teście ciążowym był największą życiową radością, której właśnie w tym czasie się spodziewałam. Świadomość, że rośnie mi pod sercem mały człowieczek jest po prostu kosmiczna , nie do opisania (choć pełną świadomość życia wewnątrz siebie masz dopiero jak mały/mała zacznie się w brzuchu gramolić). Na macierzyństwo czułam się gotowa, choć bałam się nieznanego, jak każda "pierwiastka". Poród naturalny też nie jest taki straszny, jak go malują, a kobiety zaskakująco szybko dochodzą potem do siebie.

Świat Mamy: Masz jeszcze siłę na dalszę wirtualną rozmowę?:)
Paulina Guzik: Jadę w pociągu, komp mi niedlugo padnie! :)))
Świat Mamy: Ostatnie trzy pytania ok? :)))
Właśnie czytam książkę Leszka Talko "Dziecko dla odważnych" - polecam, śmiech do łez murowany, mnie aż brzuch rozbolał ze  śmiechu! Książka zaczyna się od opisu sytuacji jak rodzice czekający na dziecko czytają poradnik za poradnikem a później okazuje się, że te rady nie mają nic wspólnego z rzeczywistością:))) Ja też padłam ofiarą poradników :))) Zaczytywałaś się w nich? Szykowałaś się jakoś do roli rodzica?
Paulina Guzik: Przeczytałam starą dobą książkę, którą chyba miała jeszcze moja mama: "W oczekiwaniu na dziecko", klasyk klasyków! Pomogła w uspokojeniu się, gdy niepokoiły mnie jakieś ciążowe objawy. Byłam też na szkole rodzenia, i tyle. Nie czytałam forów internetowych - kiedy miałam wątpliwości, pytałam o to swojego lekarza. Nie wpadałam w  ciążową paranoję - latałam samolotem (przewędrowałam z Jasiem w brzuchu 30 tysięcy km!), jeżdziłam autem, chodziłam na fitness dla przyszłych mam...oczywiście miałam szczęście, że ciążą była "książkowo łagodna". Kiedy już urodził się Jaś do książki "Pierwszy rok życia dziecka" zajrzałam kilka razy - przeczytałam o trzech pierwszych miesiącach.
Potem nie było już czasu a w razie wątpliwości pytałam zaprzyjaźnionych mam i prawdziwe kopalnię informacji - moją mamę, mamę chrzestną Jasia i (o ja szczęściara!) - mojego tatę - pediatrę. Jedyne co mogę poradzić innym mamom, to czytanie poradnikowych ksiag "na bieżąco" - tzn kiedy dziecko ma miesiąc, nie czytajcie co będzie robić jak będzie miało pół roku bo na pewno nic z tego nie zapamiętacie. Podobnie z poradnikami ciążowymi - w drugim trymestrze czytałam o kolejno o 4, 5 i 6 miesiącu ciąży i bardzo to sobie chwalę. Teraz czytam głównie blogi innych mam i mam nadzieję, że moje pisadło też się mamom przydaje z praktycznego punktu widzenia, a jeśli chodzi o pozycje książkowe to planuję zakupić książkę "Zła Matka" - podobno bardzo fajna. Ale jak mam być szczera gdy już mam chwilę na błogie czytalstwo to zasiadam do "normalnych" lektur, np ostatnio "Mała Matura" Majewskiego ... pyszna, wzruszająca i ciekawa opowieść z moim ukochanym przedwojennym Lwowe w tle.
Świat Mamy::) I święta racja! Ale książkę L.Talko też polecam! Nie będziesz żałowała! :)))) Jesteś bardzo aktywną mamą, taki jest też Twój blog. Skąd czerpiesz tę energię?! Jak zachęciłabyś inne mamy, zeby sie odważyły i ruszyły z domu? Działały!
Paulina Guzik: Zachęciłabym je dobrem dzieci, przede wszystkim. Jaś pierwszy spacer odbył w wieku 5 dni. odwiedził restaurację, gdy miał 3 tygodnie, od urodzenia miał kontakt z kuzynami, dziećmi przyjaciół i znajomych. I na pewno miało to wpływ na to, że jest dzieckiem otwartym, ciekawskim, nie boi się ludzi, nigdy jeszcze nie zapłakał gdy ktoś "obcy" wziął go na ręce, lubi inne dzieci, śledzi każdy ich ruch i stara się naśladować - bez wychodzenia z domu raczej by się to nie udalo ... choć nie zmienia to faktu że prawdziwy dramat zaczyna się wtedy, gdy mamy nie ma wieczorem ! Ale to chyba tylko łechce naszą matczyną dumną miłość i oddanie dziecku! Zachęcam mamy, by podróżowały i wychodziły z dziećmi jak najczęściej, dziecko chłonie wszystko, maluch ekscytuje się najdrobniejszą rzeczą, taką jak choćby zielony listek na drzewie, dajmy mu więc poznawać świat i nie ograniczajmy go do czterech ścian bezpiecznego domu.
Świat Mamy::) Cały czas Ci przytakuję:) Mr T dziwnie na mnie patrzy, bo jestem wpatrzona w monitor i pokrzykuję: racja, tak jest! :))) Dwa ostatnie pytania:))) Jedno to nawiązanie do tego co mówiłaś. Mówisz o sobie tradycjna mama:) A jak czytasz blogi innych mam, obserwujesz inne mamy, to uważasz, że wizerunek mamy - jako takiej- zmienia się, jest inny niz 10 lat temu? I ostatnie pytanie. Jaką mądrość, coś najważniejszego, chcesz przekazać Jasiowi?Taka największa nauka dla Niego od Ciebie?
Paulina Guzik: Oj bardzo się zmieniło, bo czasy mamy inne. Nasi rodzice choć bardzo chcieli, nie mogli zabrać nas na wakacje do Grecji czy Hiszpanii od tak! My mamy paszport dla malucha w miesiąc - a więc mamy inne możliwości, niż nasze mamy i należy to wykorzystywać. Koedyś trzeba było jeździć z kojcem na dachu - teraz wystarczy upewnić się, czy w pensjonacie jest łożeczko niemowlęce. A już najlepsze co powiedział mi mój ukochany Dziadek na chrzcinach Jasia, mając na myśli Jasia i Adasia - o 6 tygodni starszego kuzyna - mojego bratanka: "Rany Boskie! Te dzieci przechodzą z rąk do rąk i nawet nie pisną, i ty tak spokojnie na to patrzysz. Jak twój tata był mały, wyszedł poza dom i ogród jak miał pół roku!" .... I to jest chyba kwintesencja nowoczesnego rodzicielstwa. Jasiu nie znosi też zupek, więc starodawnym sposobem gotuję mu marchewki z ziemniaczkiem i innymi wkładkami i zajada się nimi upaprany po pachy. Ale nie nazywam siebie przez to ekomamą, nie uważam też, że wyznacznikiem bycia tradycyjnym rodzicem jest używanie tetrowych pieluch i gotowanie ich w garnku na zupę. Tradycyjne rodzicielstwo to wartości, jakie się wyznaje i ja chcę się ich trzymać.
Czego chce nauczyć swojego synka? Na tym etapie otwartości na innych i bliskiej więzi z nami i Dziadkami , naszą rodziną, jego rodzicami chrzestnymi- chcę mu pokazać jak ważne to osoby w jego życiu i jak ważne jest to, że jesteśmy blisko. Chcę by wiedział, że przy nas i bliskich nam osobach będzie zawsze czuł się bezpiecznie i że zawsze może na nas liczyć. Jednocześnie chciałabym żeby był odważnym małym odkrywcą, nie bał się nowych rzeczy i wyzwań ... jeśli uda mi się te postanowienia zrealizować w obecnym etapie jego życia, to będę się czuła spełnioną mamą. A potem ... on sam wyznaczy mi nowe wyzwania, jak co dzień ...
 Świat Mamy::) Podoba mi się Twoja racjonalność i życiowa mądrość! Chyba dojechałaś już do Krakowa, co?:) Paulina! Mogłabym tak zadawać kolejne pytania i zadawać ale wiem, że muszę kończyć, gdzieś postawić kropkę:)! Dziękuję z całego serca, że poświęciłaś mi swój czas, dziękuję za fajne, inspirujące słowa! Może jeszcze kiedyś umówimy się na wirtulane pogaduchy?:) Bezpiecznie wracaj do domu i miło spędzaj Dzień Mamy!:)

Prezencik dla Mam :)


Dla wszystkich Mam :) Bo każda Mama to Superwoman :) Czyż nie?:)
A wieczorem mała niespodzianka:) Czekam na Was:)

Moje pierwsze TAKIE święto! :)

Drogie Mamy miłego dnia życzę! :) Wzruszajcie się, śmiejcie, cieszcie!:) To Wasz dzień!
Będzie mi bardzo miło jak napiszecie kilka słów o tym jak minął Dzień Mamy:)!!!


Ja, jako mama, obchodzę to swięto pierwszy raz :) Fajnie :))) Mam nadzieję, że uda się go spędzić też moją mamą :) Może jakaś dobra kawka w promieniach słońca i pogaduchy :) Po prostu spędzony dzień razem. Nawet nie wiedziałam, że Dzień Matki w Polsce po raz pierwszy był obchodzony  1923 roku w Krakowie! A ta w ogóle to święto obchodzone jest w 40 krajach ale nie tego samego dnia.

Szukałam sobie w Sieci wierszy o Mamach...i znalazłam taki, napisany przez Bartka z szóstej klasy, z Barlinka...

“Mama”




Mama, czy nie jest to magiczne słowo?
Pomyślisz i już jest przy tobie, tuląc
i całując cię czule w czoło.
Bardzo się troszczy o twoje zdrowie
i gdy jest przy tobie, nikt złego
słowa na ciebie nie powie.
Czuwa nad tobą nawet w nocy,
by złe sny nie miały nad tobą mocy.
Czy jesteś duży, czy jesteś mały,
zawsze o pomoc możesz zwrócić się do mamy.
I wystarczy, że słowo magiczne wypowiesz,
jak bardzo kocha cię mama, zaraz się dowiesz.
Bo weźmie cię w ramiona,
Przytuli do piersi i w kolejce po szczęście
Możecie stanąć pierwsi.
Bartek Kromer VI b

Ładne, prawda?:) Proste słowa, prosty opis, tak jak mamina miłość jest prosta, bezwarunkowa, bezgraniczna, silna, mocna...Tego uczucia z niczym nie da się porównać. Miłego dnia!:)
 

25 maj 2011

Jak u Hitchcocka

W parku, o którym mówię nasz spacerownik, pustki. Na placu zabaw dzieci jak na lekarstwo, w alejkach gdzieś, nieśmiało, przemykają ludzie z wózkami. Ławki zwykle zapełnione - dziś puste. Jakoś tak cicho jest - jak nie w tym parku. A wszystko za sprawą: kruka!





"Uwaga! Kruk atakuje!" To nie żart! Taki napis powitał nas przed wejściem do parku.

Każde "kra", każdy trzepot skrzydeł powodował u mnie "ptasi odruch" - czyli gęsią skórkę :)  W parku o niczym innym się nie mówi - tylko o TYM kruku. Szalony jakiś? Ale co, dziobie?- pytają rodzice, opiekunki, dziadkowie. Atakuje dzieci? "Zaatakował moje psy!" - opowiada mi jedna pani. "Nie wiedziałam co mam robić!". Ja też bym nie wiedziała - pomyśłałam. Zastanawiałam się tylko kto i po co ogrodził jakiś fragment placu zabaw? Tak jakby kruk przejmował się jakąś biało-czerwoną taśmą i miał atakować tylko w jednym miejscu :/ No, ale napis jest i powiało grozą,  jak u Alfreda Hitchcocka. O kruku plotkowali dziś chyba wszyscy. 

Na szczęście spotkałam same miłe kruki, którym nasza obecność nie przeszkadzała :) Zaczęłam dostrzegać plusy tej ptasiej psychozy, bo w parku było luźno, puste ławki, cicho - jednym słowem idealnie! Był więc długi spacer przed południem i po południu. I właśnie po południu byłam świadkiem rozwiązania tej ptasiej zagadki  - przynajmniej tak mi się wydaje.

Szłam alejką z wózkiem, mr T tarł swoje dziąsła (tak, tak, akcja ząbki trwa!) i płakał. Dziadek, który właśnie odwiedza mr T, dzielnie bujał, żeby wnuk zasnął a ja zatrzymałam się przy trzech osobach, które wpatrywały się w trawę, pod drzewem. Okazało się, że jest tam mały kruk, tzn. jak poprawił nas pan z pogotwia ptasiego - gawron (nie wiem skąd on to wiedział, chyba wskazuje na to czas lęgowy...:/ ). Wypadł z gniazda. Jeszcze nie latał więc nie umiał wrócić do rodziny :( Jego mama latała i "krzyczała" - strasznie smutny widok... Rozpoczęła się akcja pomocy maluchowi i kruczej albo gawroniej rodzinie. Dzwoniliśmy do Straży Miejskiej, Straży Zwierzęcej tzw. Ekostraży, Ptasiego azylu przy Zoo... Odsyłali nas od jednej instytucji do drugiej...Po pół godzinie - udało się! Mr T wciąż płakał, bo sen go dopadał a wózek nie jechał, bujanie już nie wystarczało. Przeprosiłam więc grupę współwybawców i ruszyliśmy dalej z nadzieją, że straż zaraz uratuje ptaka. Gdy za godzinę wracaliśmy - malucha już nie było... Została tylko mama..., która latała nad miejscem gdzie było przed chwilą jej dziecko i wołała... Straszny dzwięk...Smutne. Ale ewakuacja maleństwa była jedynym rozwiązaniem... Inaczej mogły zaatakować go psy...

Nie wykluczone, że to zrozpaczona ptasia mama zaatakowała ludzi...:/ Bo jej dzieci, które wyleciały z gniazda mogło być więcej :/  I taka to historia. Nie straszna jak się okazało jak film Hitchcocka ale smutna, prawda?