28 sty 2012

Niebieska fura i w końcu biała zima!

Przełomowy dzień w naszej rodzinie! Mr T już wie za co inne dzieciaki tak kochają zimę:) W końcu doczekaliśmy się białego puchu, mrozu, no i dnia z sankami:) .

Wczoraj P wrócił z dużżżyyymmm prezentem dla mr T, czyli z sankami! Niebieskie, z oparciem, z gąbką! Miękko i wygodnie - jednym słowem pojazd cudo! Mr T zachwycony! Przedpokój i sanki - były jego, o uwielbianej kąpieli (której nie chce nigdy odpuścić) już słyszeć nie chciał :) A dziś? Nawet obiad jadł siedząc na sankach! A minę miał taką jakby siedział na tronie:) Tylko wciąż nie wiedział jeszcze, co z tymi sankami się robi? Ale rodzinne wyjście do parku wszystko wyjaśniło. 


Posadziliśmy mr T na sankach, sami zachwyceni z zazdrością zerkaliśmy jak mu tam dobrze pod kocykiem, a mr T tak jakby zawiedziony... 

No niby uśmiech, bo fajnie się jedzie, ale okazało się, że on woli jednak iść:) Tylko, że to "iście" kończyło się co kilka metrów orłem. Zarządziliśmy więc przymus sankowy i nastrój mr T nieco siadł. Poprawił się na górce, gdy przyszło się na nią wspinać i oczywiście zjeżdżać z tatą. I żebyście widzieli twarz męża! :) Uśmiech od ucha do ucha, oczy rozbawione. Śmiało mogę napisać, że jeden z chłopaków na sto procent bawił się doskonale:)


A więc ja uwieczniałam te nasze pierwsze zimowe momenty a chłopaki szaleli. Oczywiście zjechałam sobie i ja:) i przyznam, że wyszłam trochę z wprawy, cudem nie wylądowałam na drzewie! Omal zgubiliśmy też mr T. Ruszyliśmy z saniami a on został - relaksując się leżał na plecach i cierpliwie czekał aż tata zauważy jego brak :) A później zdecydowanie bardziej od jazdy na sankach podobało mu się ich pchanie. No, cóż,  coraz częściej myślę sobie, że za dzieckiem nie trafisz!


A pod koniec wyprawy i mi się poszczęściło:) Mały smyk nie chciał siedzieć sam na sankach, więc wskoczyłam na nie ja i tak, dzięki uprzejmości męża :), niczym królowa na saniach dotarłam do domu:) 

Co za zima!:). Co za dzień!:) Mr T po dniu pełnym wrażeń padł :)
A ja sobie myślę... oby jak najwięcej takich fajnych dni było w naszym życiu...


26 sty 2012

Poszukiwanie trwa

Miasto postawione na nogi, na każdym rogu masa ulotek, plakatów z małym dzieckiem na zdjęciu. Policja pyta, przeszukuje, analizuje. Kolejna doba w Sosnowcu mija. Półrocznej Magdy nie ma. Z każdą godziną szukać trudniej. Maleństwo miało zniknąć na osiedlu, zostało wyciągnięte z wózka, gdy ktoś ogłuszył jej mamę... Kiedy ocknęła się dziecka nie było. Podobno szedł za nią chłopak. Wysoki, miał kaptur na głowie. Tak mama małej Magdy zeznała policji. 

Cała masa znaków zapytania a w mediach słychać całą masę komentarzy, o tym kto i kiedy częściej porywa dzieci. Okazuje się, że zwykle kobiety, często są chore psychiczne a czasami rodzice... Jaka w tym przypadku jest prawda? Trzeba na nią czekać. Czeka chyba cała Polska, która pomaga. Tylko na jak długo starczy wszystkim zapału?

Nie umiem nawet wyobrazić sobie pustki, którą czuje rodzina. Nagle dziecko znika. Nie ma. I nie wiadomo gdzie szukać! Koszmar! Takie małe dzieci są do siebie podobne. Zimą opatulone, okryte kocem. I jak tu szukać, jak pomóc w szukaniu? I to czekanie... Jeśli to porwanie, to przeraża, że ta mama nic nie mogła zrobić. Ona nie zostawiła dziecka przed sklepem, nie spuściła go z oka... 

To zdjęcie Magdy i rysopis jaki jest na stronie Policji.  Może ktoś, coś gdzieś...

Rysopis dziecka:
wzrost ok. 60-70 cm, oczy kol. ciemnozielonego (oliwkowe), widoczna wyrzynający się ząb - dolna jedynka, włosy bardzo krótkie – niemowlęce – kol. ciemnobrązowego wytarte z tyłu głowy.


Dziecko ubrane było w:
różową czapkę z białym trójkątem z przodu, dwuczęściowy pluszowy komplet kol. beżowego zapinany na zamek, spodnie w tym samym kolorze, białe rękawiczki. Wraz z dzieckiem zniknął kocyk kol. różowego w różnokolorowe misie.

 Kontakt z sosnowieckimi policjantami – tel. 32 296 12 55, lub z najbliższą jednostką policji – tel. 997.



 

21 sty 2012

"Jak to jest być mamą?"

Kilka dni temu wyrwałam się z domu na kilka wieczornych godzin i  spotkałam z koleżankami na drinka:) Było trochę okazji do uczczenia i pretekst do spotkania:) Jak ja lubię te spotkania! Zwłaszcza teraz, kiedy ich tak mało...

Między wieloma żartami i pytaniami padło to jedno, które mi utkwiło w pamięci, które już nie raz słyszałam, a na które odpowiedz jest zawsze, jakaś taka, skomplikowana... Tym razem usłyszała je koleżanka, która od 7 miesięcy jest mamą. A pytanie brzmiało: "jak się czujesz jako mama, jak to jest być mamą?" Serio, ja nigdy nie wiem co odpowiedzieć i podobne znaki zapytania "pojawiły się" w oczach pytanej o to koleżanki... 

Jak się czujesz jako mama? Czuję się szczęśliwa, wyjątkowa, codziennie zaskakiwana. Czuję coś czego nigdy do tej pory nie czułam - wielkie uczucie, które rośnie, wzmacnia się z dnia na dzień, którego do niczego porównać się nie da. To wielka, bezwarunkowa miłość! Czuję się odpowiedzialna za życie drugiej istoty, bo nikt tak nigdy nie zależał ode mnie... Czuję się spełniona! Czuję, że każda godzina spędzona z tym małym Ktosiem ma sens i cel, że to jest właśnie ta praca, która naprawdę zaprocentuje. Dziękuję losowi każdego dnia, że syn jest zdrowy, że możemy skupić się tylko na zabawie i cieszeniu się sobą, życiem... Czuję jak się tuli, całuje, tzn. gryzie:) w nos,  czuję jego oddech jak usypia i to jest wspaniałe...Czuję się padnięta, zmęczona - jak nigdy! A siłę mieć po prostu muszę. Nie mogę nie wstać z łóżka ani po prostu się do niego położyć, bo mr T ma inny plan na ten dzień... Wstawanie, kilka razy, w nocy i pobudka rano. Czuję, że gdybym mogła przespałabym cały dzień i kolejną noc. Czuję, że czasami już nie mam siły a moja cierpliwość już tak bardzo graniczy z jej brakiem... Czuję czasami złość, którą duszę w sobie ale czasami ona wybucha i potem bardzo żałuję... Czuję czasami, że nie mogę ponarzekać, bo i tak usłyszę, że każdy to przechodzi, takie jest życie, albo zobaczę krzywe spojrzenie, że w ogóle narzekam... A później jest kolejny dzień i budzi mnie bezcenny cmok, małe rączki głaszczą po włosach, paluszki próbują wyrwać usta, wcisnąć gałki oczne. Z trudem otwieram więc oczy i widzę najwspanialszy uśmiech na świecie i słyszę: a to to to, ti ti ... I kilka innych zdań w języku, którego wciąż się uczę:))) I te małe rączki łapią moją rękę i wyciągają z łóżka, bo zabawki czekają, bo mleczko, bo spacer, bo jest nowy dzień i tyle może się wydarzyć! Czuję zmęczenie, bo pół nocy nie spałam - bo wyrzynające się ząbki mr T spać nie dały -  i czuję radość, że budzę się i jest On i znów spędzimy razem dzień...

Właśnie to wszystko czuję jako mama... Czuję, że nigdy takiego miksu uczuć w sobie nie miałam. Dlatego tak trudno jednym, dwoma zdaniami, szczerze odpowiedzieć na pytanie: "jak się czujesz jako mama, jak to jest być mamą?"


20 sty 2012

THX :) za SMS


Dziś krótko:) 

Dziękuję! 

Dziękuję za wsparcie, za oddane głosy, za miłe i motywujące do działania maile, za to że zajrzeliście do "Świata mamy", że poświęciliście czas żeby poczytać o tym co w mojej głowie siedzi :) Dziękuję! 

11 miejsce na ponad 700 blogów, to oznacza dla mnie duży kredyt zaufania jaki dostałam od Was, to motywacja do działania. Dziękuję! 

Każdy wysłany sms to dla mnie dużo więcej niż klik, klik :) Naprawdę nie spodziewałam się, że mogę liczyć na wsparcie tylu osób. Dziękuję!

18 sty 2012

O chorym ideale

Wcięcia i wypukłości tam gdzie trzeba. Nienaganna figura, włosy. Zawsze modna, ładnie ubrana. Ma 50 lat a jest wciąż marzeniem - wielu... Jednym słowem - ideał. I tym jednym słowem można opisać lalkę Barbie.
giddygaygoddess.blogspot.com
Tak mówią o niej też dwie Amerykanki, ale przez doświadczenia życiowe to piękno i ideał zaczynają postrzegać inaczej... W lustrze codziennie widzą zupełnie inny obraz. Łysa głowa, blada twarz - jak to jest zwykle po chemii, która ma za zadanie zniszczyć raka....Ale niszczy przy okazji człowieka... Jane ma nowotwór, Rebecca patrzy jak ten potwór zżera jej dziecko... Obie Panie codziennie spotykają się z przerażonymi, zbolałymi, pełnymi współczuć spojrzeniami innych albo z uciekającym nerwowo wzrokiem. Mała Kin też widzi te reakcje ludzi i innych dzieci... A Rebecca, jej mama, widzi jak córce trudno pogodzić się z tym, co dzieje się z jej małym ciałem...

imgave.com

Panie wpadają na taki pomysł: stworzyć Barbie bez włosów, niech wygląda tak jak człowiek po chemii. 

Po co? Skoro przez taką lalę wykreowano wizerunek ideału, to niech ta sama lala uczy i przyzwyczaja... A po za tym, to gest w stronę chorych dzieci, żeby poczuły się akceptowane, żeby nie czuły się inne, gorsze... Panie przekonują, że dzięki takiej Barbie chore dzieci łatwiej zaakceptują zmiany jakie przez chorobę zachodzą w ich organizmie, wyglądzie - skoro uwielbiana przez miliony lala też może TO mieć...



Lekarze, psychologowie pomysłem są raczej zachwyceni, firma Matel już dużo mniej... Dyplomatycznie unika odpowiedzi na pytanie o produkcje takich lalek.... Panie J&R zbierają głosy "za" na Facebooku http://www.facebook.com/BeautifulandBaldBarbie?sk=wall
Pomysł wspierają już setki tysięcy ludzi i ja też!

Myślę, że taki projekt, nie zniszczy wizerunku Barbie. Ona już zawsze będzie synonimem ideału (chociaż mi osobiście sie nie podoba) a można w końcu wykorzystać siłę jej oddziaływania?! Już nie raz firma Matel produkowała lalki, które miały przełamywać stereotypowe myślenie, bariery itp. Tak było gdy na rynku pojawiła się czarnoskóra Barbie. Dlaczego teraz nie podjąć kolejnego tematu? Wiem, że może zabrzmi to strasznie ale myślę sobie, że pewnie gdyby ktoś znany, kto chorował, zgodziłby się, by "chora na raka Barbie", miała tej osoby twarz, to pewnie reakcja firmy wyglądała by inaczej... Bo to by mogło się sprzedać... Wrrr, cóż biznes...

Na pewno taka lala pomoże wielu chorym dzieciom! Zdrowe oswoi z widokiem osób bez włosów. Tak jak odwagi chorym dodają znani ludzie, którzy pokazują się w telewizji, którzy mimo choroby pracują, działają i nie są barierą dla nich zmiany jakie zachodzą w ich wyglądzie. Wciąż podziwiam siłę Kamila Durczoka, Andrzeja Turskiego, czy Śp. Marcina Pawłowskiego... Nie mam wątpliwości, że dali siłę i odwagę wielu chorym osobom. Na zawsze zmienili nas wszystkich! Ostatnio Jerzy Stuhr "oswaja" Polaków z chorobą. W wywiadzie dla "Vivy" nie tylko pokazuje się na zdjęciach ale opowiada też o milczącym telefonie... Bo wszyscy, dzieci też, boją się rozmowy z nim...

Nie wiem czy zdrowe dzieci będą chciały się bawić taką lalą. Nie wiem. Ale myślę, że zadziałałby jak Ci znani dorośli na dorosłych zadziałali i działają. Zmieniła by coś, a to już dużo. Bardzo wierze w sens takich inicjatyw.  Trzymam kciuki za J&B! 



15 sty 2012

Wprowadza zmysły w błąd

Jestem pod ogromnym wrażeniem kampanii  społecznej SYNAPSIS, która właśnie ruszyła! 

Najpierw w internecie poważnie zamieszały filmiki, w którymch znany aktor -Bartek Topa- dziwnie zachowuje się w sklepie, w metrze...



Na forach zawrzało: "pewnie pijany!", "na prochach!" I tak mogłabym mnożyć "przyjazne" aktorowi tytuły artykułów i wpisy pod nimi. Te filmiki pokazywały człowieka, który tak jakby nerwowo się zachowuje, chowa głowę w dłonie, uderza się po głowie... A ludzie? Dziwnie patrzą albo udają, że nie widzą, inni się uśmiechają pod nosem, trochę pogardliwie...

I teraz jest ten spot, który wszystko wyjaśnia.


Nie będę tu pisała czym jest autyzm a czym nie - nie jestem ekspertem. Napiszę jedynie, że w Polsce wykrywany jest i 1 dziecka na 300. 

Miałam okazje spotkać wielu rodziców i ich dzieci, które mają autyzm. Rodzice zawsze mi tłumaczyli, że ich dzieci czują, widzą słyszą inaczej niż zdrowe osoby... To wielka tajemnica - jak? Niektórzy są bardzo utalentowani, inne dzieci nie i praca z nimi nie jest łatwa. Ale to nie znaczy, że są osobami zasługującymi na mniej w życiu!  I to samo tyczy się ich rodziców... Z jakimi problemami zmagają się ci rodzice...!? Ile oni mają siły, by walczyć o lepsze jutro dzieciaków, żeby nauczyć ich samodzielności, żeby przekonać innych, że te dzieci zasługują na normalność, którą inni mogą pomóc budować!!!

Nie jestem oderwana od rzeczywistości i wiem co oznacza autyzm, jakie ograniczenia w życiu powoduje. Nie ma co udawać, że te dzieci wszystko mogą, będą mogli, że zawsze dadzą sobie radę! Nie, tak nie jest.  Ale to nie znaczy, że trzeba odbierać dzieciom i ich rodzicom  - godność! A tak często się dzieje. I tu nie chodzi już o to, że ktoś spojrzy się krzywo na ulicy, że się będzie śmiał. 

Mam znajomą przed którą urzędniczki zatajały, jakie ma możliwości w pozyskaniu pieniędzy na rehabilitacje, rozwój swojej córki. Pieniądze, który im się należał nie były przez ponad rok wypłacane... Chodziło o ponad 200 zł na dowożenie córki do szkoły specjalnej. Dopiero pomoc, interwencja prawnika z fundacji pomogły... Brak słów... Przecież nie każdy musi znać się na prawie itd. A ksiądz nie chciał dopuścić M do Komunii... bo stwierdził, że... TAKIE dzieci nie mogą... W rezultacie M miała Komunie... Nagle mogła mieć, kiedy rodzice próbowali przenieść jej dokumenty by uroczystość odbyła się w innym kościele. Ksiądz bał się chyba skandalu... Przerażające... Mogłabym mnożyć historie, przykłady.

"Autyzm wprowadza zmysły w błąd", to hasło kampanii. Bo ta choroba zmienia sposób postrzegania świata, zniekształca zmysły. Na stronie SYNAPSIS znalazłam taką próbę wytłumaczenia tej choroby.  "Wyobraźmy sobie co by było, gdybyśmy któregoś dnia obudzili się, a żaden z dotychczas poznanych zmysłami schematów nie był taki jak zawsze: sól byłaby gorzka, wrzątek by nie parzył, ludzie zamiast mówić wydawaliby niezrozumiały dla ucha szum, a oczy widziały najmniejsze pyłki powietrza, które nieustannie wirując zasłaniają świat. I okazuje się, że to nowe postrzeganie dotyczy tylko nas, podczas gdy wszyscy dookoła zdają się nie zauważać zmian. Tak właśnie może wyglądać świat osoby z autyzmem". 

Więc po prostu tego świata innym nie utrudniajmy...
www.autismparentingsolutions.wordpress.com
  


Warto przeczytać te blogi:
http://www.pomagamyzosi.pl/?page_id=100

http://www.we-dwoje.pl/historia;chlopca;z;autyzmem,artykul,18756.html




12 sty 2012

Konkurs i Wy :)

Świat mamy w blogowym konkursie :)Nigdy nie brałam udziału w takim wydarzeniu:) Przyznam, że jestem pełna obaw:) 

Kiedy zaczynałam pisać blog, główna bariera polegała na tym, że Ktoś to znaczy Czytelnik moich wypocin, może mnie publicznie skrytykować, moje uczucia, odczucia, emocje... Pisząc bloga trzeba też z tym się liczyć prawda?:)  Ale na szczęście nawet jeśli pojawiają się uwagi, zdania odmienne, to tylko są wartością dodaną do tego co piszę. Otwierają mi oczy, umysł, motywują żeby inaczej spojrzeć na jakiś problem, jakąś modę. To jest wspaniałe, bardzo sobie to cenię, tę wirtualną komunikacje:) 

Dlatego pomyślałam: raz kozie śmierć :) i wysłałam maila-zgłoszenie na konkurs Blog Roku:))) 
Teraz siła tylko w Was - Czytelnikach. Teraz decydują tylko smsy a dokładnie ich ilość:) 
Zasada jest taka, że wysyłamy sms o treści A00664 (to numer mojego bloga) na numer 7122. Koszt 1,23zł i co jest fajne, to że te pieniądze są przeznaczone na turnusy rehabilitacyjne dla osób niepełnosprawnych. 

Głosowanie trwa do 19.01 2012r:) a więc dużo czasu nie mam:) Będzie mi bardzo miło, jeśli mnie wesprzecie:) 

8 sty 2012

Twórczość najlepszej Orkiestry świata









Właśnie wróciliśmy z "światełka do nieba". Mr T już drugi raz "grał" z WOŚP. Dla mnie to bardzo ważny dzień i mam nadzieję, że dla niego też będzie.

Za każdym razem jestem wzruszona, gdy widzę tę masę ludzi, w różnym wieku, którzy noszą czerwone serduszka. Gdy widzę młodych ludzi w koszulkach "Pokojowego Patrolu", które noszą z taką dumą. Wszystko tego dnia jest trochę inne, ludzie uśmiechnięci, chętnie wychodzą z domu, dzielą się tym co mają. Czy trzeba chcieć więcej? 

I co ważne, efekty "grania" są namacalne. To wspaniałe! 

A zaczęło się od tego że w Centrum Zdrowia Dziecka nie było pieniędzy na sprzęt kardiologiczny, lekarze byli załamani... Wystosowali apel do ludzi, o pomoc... Jurek Owsiak to podchwycił. I co się dzieje...? Dzieje się do dziś, od 20 lat. Centrum Zdrowia Dziecka dziś tonie w sprzęcie i czerwonych serduszkach. Są nowe możliwości i lekarze ratują życie dzieciom, każdego dnia! Podobnie jest w różnych szpitalach w całej Polsce i uruchomiona cała masa programów medycznych. Dzieci uczą się o numerach 112, młodzież  o tym jak udzielać pierwszej pomocy i mogłabym tak wymieniać i wymieniać... 

To wszystko jest bezcenne!!!! 

Każdy! Każde dziecko  - z tego co robi WOŚP - korzysta! Słyszałam wiele historii rodziców, którzy nie mają wątpliwości, że dzięki działalności Orkiestry i ludziom, którzy wrzucają do puszek pieniądze, ich dziecko żyje... Ale teraz, jak jest już na świecie mr, T jeszcze inaczej to wszystko odbieram... A w szpitalu czułam się naprawdę bezpieczniej gdy widziałam te serduszka...

Mr T natychmiast po urodzinach miał zbadany słuch, właśnie sprzętem zakupionym przez Orkiestrę. To w Polsce oblig! Dzięki temu że Ktoś z Fundacji zadbał o to, by został uruchomiony program przesiewowego badania słuchu. To wspaniałe!

Dlatego zawsze ten dzień mnie wzrusza i jestem dumna,  że ten niezwykły styczniowy dzień dzieje się w Polsce....

5 sty 2012

Sama ale czy samotna?

Jestem sama. To znaczy dziś jestem sama w domu. Pierwszy raz spędzam noc bez mr T, małego susełka, który  chrapie zwykle za  ścianą w pokoju. Mr T z tatą jest u Dziadków. A ja? Sama urzęduję, bo mam masę obowiązków do nadrobienia... I łapię się na tym, że zachowuję się tak jakby on tam spał. Staram się nie walić garami, talerzami, drzwiami :)

Sama... Czy jest fajnie? Hmm... Pusto... Kurcze, nawet nie myślałam, że tak pusto będzie... Dziś w nocy wstając po raz "enty" do mr T, bo coś kwilił i nie chciał spać, ze złością wycedziłam: "Jezu, jak dobrze, że jedziecie do Dziadków to w końcu prześpię całą noc! Pierwszy raz od ponad roku!". No i pojechali a ja? Jakoś nie umiem się zrelaksować i myślę tylko o tym co muszę zrobić, nadrobić i co tam u mr T. A on ma się cudnie:))) -właśnie rozmawiałam z P - mr T nawet za mną nie zakwilił :) Dzielny chłopak. 

Wczoraj zrobił nam małego psikusa i wysmarował się i wszystko dookoła kremem:) Biała maź chyba mu bardzo smakowała, bo oblizywał się i swoje paluszki. A P zastanawiał się: co ten smyk robi, że siedzi tak długo sam i grzecznie się bawi? 


No jak widać - na załączonym obrazku - bawił się doskonale:)

Na dole u sąsiadów impreza, w końcu jutro dzień wolny:) Muzyka zagłusza moje brzdękające radio i Michaela Jacksona. Słychać śmiechy, zabawa chyba jest dobra :) Chyba też muszę coś ze sobą zrobić. Może posprzątam mieszkanie:)))))))))))))))))))))))?????? 

Miłego wieczoru.

2 sty 2012

Święta z przeszkodami i w podróży. Mamy 2012! :)

Święta, święta i po... Jeju, kiedy ten czas minął? Nie wiem.

My mieliśmy  święta w podróży, z grypą żołądkową - dodam,  że na zmianę u każdego z trzech członków naszej familii - nic dodać nic ująć... Chociaż po za tym było miło, jak zawsze w  święta, które jeśli chodzi o pogodę przypominały Wielkanoc, prawda?:) Mikołaj też był, a jakże:)))! Mr T nawet go spotkał osobiście i powiem Wam, że był dzielny nawet nie zapłakał, ba  nawet nie wykrzywił ust w podkówkę:) Za to uśmiechał się i przyglądał z zainteresowaniem Mikołajowi-wujkowi:), który tak ciężko pracował, wypakowując  prezenty, że pękły mu spodnie!!!:))))

Sylwester spędziliśmy znów w drodze, z nad morza gnaliśmy do domu. Mr T umęczył się, bo ząbki dały znać o sobie. 7 godzin w drodze było dla niego katorgą. Gdy dotarliśmy do domu, kąpiel i kaszka trochę załagodziły smuteczki. Mr T padał. Od 23 - 01 za oknem grzmiało, buchało, błyskało a "T" nawet nie drgnął! Kolejny Sylwester i Nowy Rok w jego życiu minął :)
A ja, my? Kiedy w końcu usiedliśmy przy winie, wybiła 24.... Zdążyliśmy zrobić szybki bilans 2011... Nie zdążyłam już pomyśleć o planach na 2012... Trochę przerzucę ich pewnie z 2011 - jak zwykle :))) Te, które przychodzą mi do głowy dotyczą mr T... Czy nie potrafię już myśleć o sobie? Właśnie minął pierwszy dzień 2012... Bardzo muzyczny, bo słuchaliśmy Trójki. W radio była lista przebojów wszech czasów! Wspaniałe!

A poza tym znów, wciąż, w biegu, noworoczne spotkania z rodziną. Poleżałoby się w domu, ale z drugiej strony, fajnie jest móc się spotkać... Oby zdrowie tylko dopisało wszystkim bliskim i nam... A będzie fajny ten 2012, bo dlaczego ma nie być:)