29 kwi 2011

Książęcy świat

"Ach, co to był za ślub"- słowa piosenki pasują tu idealnie. Miałam nie oglądać transmisji ale jak usiadłam przed telewizorem o 9.00, to odeszłam od niego po 15.00 - nie mogłam się oderwać! Mr T też z drobną przerwą na drzemke :)

To była prawdziwa bajka!!! Wszyscy piękni, kolorowi, idealny świat... Te marzenia większości dziewczynek -  żeby być królewną :)-to wcale nie taki głupi pomysł!:) Ciekawe, czy mała Kate - to znaczy od dziś księżna Katarzyna :) - też tak sobie marzyła...?

Tak sobie tylko pomyślałam, o tym co po ślubie, że teraz wszyscy "poddani" będą czekali na potomka! Matko, jakie to musi być stresujące! Pewnie teraz brukowce będą spekulować: już ma zaokrąglony brzuszek! nie, jeszcze nie! i tak w kółko! Wrrrrr! Tego nie zazdroszczę. Taka presja. W Polsce już robione są zakłady :/ !!! Ludzie obstawiają, w którym roku Kate Middleton urodzi brytyjskiego następcę tronu! Według Star-Typ Sport - w 2013 roku... Zwariowali!

Oglądając tą uroczystość zastanawiałam się też, czy taka kandydatka na żonę księcia musi robić sobie jakieś specjalne badania, wykazać, że jest w stanie "dać" monarchii następce tronu? Co jeśli okaże się, że nie może? Świat królów i książąt bywa piękny ale jest skomplikowany :) Chyba wolę ten swój i chrapiącego małego susełka za ścianą :)
Miłego wieczoru. 

28 kwi 2011

5 godzin i słowo na "b"

Ale dzień! 5 godzin płaczu? Sama nie wiem jak ja to wytrzymałam... Głowa to mi zaraz eksploduje, sąsiedzi mają nas chyba dość... A wszyscy mówili, że kolejne ząbki pojawiają się bezboleśnie a tu? Co ząb to gorzej! Dziś najpierw dokuaczał brzuszek a potem...?ślinotok i tarcie dziąseł, no i płacz... Nosiłam, tuliłam i nic... Aaaaaaaa!!!! W życiu nie czułam takiej bezsilności! W pewnym momencie położyłam się koło mr T i Jego płacz jakby się obijał o mnie, już nie reagowałam... Straszne jest to, że nie można pomóc, że nie wiadomo dokładnie o co chodzi...


19 letni Maciej Mieśnik
Bezradność jest straszna! To słowo na "b" pojawia się w moim słowniku na dziś bardzo często. W mediach, na Facebooku, wśród znajomych dużo się mówi o tragicznym wypadku, który miał miejsce w czasie świąt. O chłopaku, który przyjechał do rodziny na święta, (do Radomia, bo studiował i pracował w Warszawie) poszedł  do klubu  (to był świąteczny poniedziałek) i został pobity.
Pobiło go dwóch piłkarzy ręcznych (wyobraźcie sobie więc ich możliwości fizyczne...)! Pobili go pod klubem studenckim, po drugiej stronie ulicy. Kopali, skakali po nim, po głowie... Koszmar! Co za bestie! Teraz chłopak leży w szpitalu, podpięty do aparatury podtrzymującej życie... Szanse na przeżycie nikłe. 90% mózgu nie pracuje. Nikt nie zareagował, tam pod klubem...Ochrona klubu - przecież to zwykle są duże chłopaki- nic nie zrobiła! Wiem, że to nie należy do ich obowiązków, bo to działo się poza klubem, ale jak widzieli co te bestie wyrabiją, to mogli  zareagować. Policja i karetka przyjechały za późno, (komenda była około 400 m dalej) za późno ich ktoś wezwał...Czuję bezradność.Ten umierający 19 latek to kogoś dziecko, chłopak, przyjaciel... Czuję strach i bezradność jak pomyślę o mr T, który dorośnie i będzie ruszał na nocne wypady, do klubów... Jak tu uchronić dziecko przed złem tego świata...?


==================================================================
W zakładce o naszym życiu w Wa "coś" o majowym weekendzie.

27 kwi 2011

M jak...Mama ;)

Ufff! Noc i dzień z kolejnym ząbkiem, który przedziera się, przedziera i przedrzeć nie może! Proza życia ale nie od narzekania należy zacząć, prawda?:) Święta minęły - nie wiem kiedy. Mr T podróżował od Babci do Babci, zaliczył urodziny kuzynki i spotykał dużo, dużo ludzi. Zmęczył się. To niesamowite jak takie małe smyki muszą odreagowywać to co wydarzyło się w ciągu dnia, jak pozornie drobne szczegóły przekładają się potem np. na jakość snu. No, ale nie o tym chciałam pisać, jak zwykle się rozgadałam:)

Tak zastanawiałam się podczas świąt... Kiedy kobieta czuje się mamą, to znaczy od kiedy? Gdy spojrzy na test i są dwie kreski? Czy gdy na USG zobaczy mały punkcik? A może gdy usłyszy bicie serca? Pierwszy krzyk? Już w domu? Po miesiącu, dwóch?
Ja czułam się za każdym razem, w każdym momencie, który wymieniłam. Po zrobieniu testu czułam się wyjątkowo, pojawiła się myśl: wow, będę mamą, ale bałam się żeby wszystko było ok... Więc ciążą nie umiałam się tak w pełni cieszyć. Radość szybko mieszała się z lękiem. Jak mr T rodził się, to czekałam na pierwszy krzyk, tak jak nigdy na nic nie czekałam. Sekundy trwały długie minuty... Gdy Go usłyszałam-szczęście, ulga i strach. Jak Go dotknąć, co robić żeby nie płakał, bo w końcu dlaczego płacze!? Było uczucie bezwarunkowej miłości ale chyba nie umiałam jeszcze myśleć o sobie: mama. Uczyliśmy się siebie. On - mojego zapachu, głosu, dotyku, tego co docierało do Niego ze świata, czyli uczucia zimna, ciepła, różne dźwięki. Ja? Jak go sprawnie przebrać, podnieść, wykąpać, nakarmić, zwalczyć kolkę... Dziś stwierdzam, że On był w gorszej sytuacji - tu na zewntąrz znał tylko mnie!
Więc kiedy poczułam się mamą? Nie wiem, chyba z czasem... Jak mówiąc: "a teraz mama zmieni pieluszkę", przestałam zwracać uwagę, na to, że mówię o sobie: mama:) Kiedy mr T przestawał płakać tylko wtedy, gdy ja go przytuliłam... Gdy wyszedł z moją Mamą na spacer - a ja tęskniłam..:) Ta rola zaczęła przyćmiewać inne, które do tej pory pełniłam w życiu. I dziś, opisując siebie, właśnie tę bym wymieniła jako pierwszą. Myślę, że rola mamy definiuje dziś mnie najbaradziej, bo ma wielki wpływ na życie zawodowe, towarzyskie itd, na podejmowane decyzje.  Chyba z każdym dniem bardziej staję się mamą... A to uczucie jest zupełnie inne niż gdy byłam w ciąży, czy gdy zobaczyłam mr T w szpitalu. Dochodzę do wniosku, że mamą trzeba - w pewnym sensie - nauczyć się być. Pewnie, za rok, dwa... zupełnie inaczej tę rolę będę postrzegała...

A Wy Mamuśki i nie tylko Mamuśki????? :)Co o tym sądzicie?

26 kwi 2011

I po...

I po świątecznym zamieszaniu :) Było rozjazdowo i wyjazdowo. Te podróże z Mr T to niezłe wyzwanie! Ale muszę chwilunie odsapnąć i zebrać myśli! Zatęskniło mi się za tym maminym pisaniem:) Jutro wracamy bo maminych spraw bez liku:))))) Mam nadzieję, że się spotkamy:)))
Witamy po świętach!:)))

23 kwi 2011

Wesołych!:)

Ach, co to był za dzień!:) - pewnie tak powiedziałby Mr T, gdyby tylko umiał już mówić :) Teraz smacznie śpi więc ja mogę napisać kilka słów za niego.

Jesteśmy gotowi do świąt:) - dodam pierwszych świąt Wielkiej Nocy spędzonych z Mr T. Porządki trochę nam nie wyszły ale za to była własna mini - święconka a w niej: słoiczek obiadku "Gerbera" :) i czekoladowe jajo!



koszyczek zrobiony przez Tatę dla mr T  :)
 Szkoda tylko, że ksiądź kazał czekać na siebie pół godziny, bo o 15 stwierdził, że już nie święci pokarmów :/ Ale najważniejsze, że Mr T ma już swoją pisankę, kurczaczka-pluszaczka i odwiedził też Groby Pańskie na Starym Mieście! Chociaż  - jak widzicie na zdjęciach - każda wizyta, w  kolejnym kościele, okupiona była sporym wysiłkiem.

Ja za każdym razem zastanawiam się jak do kościołów, po tych kilku schodkach, mają dostać się osoby niepełnosprawne...? Ale to problem na inny, długi wpis.
 
Żałuję tylko, że nic nie gotowaliśmy na święta (spędzamy je u rodziny), bo święta to zapachy i ja je dobrze pamiętam z lat swojego dzieciństwa i chciałabym, żeby Mr T też miał takie zapachowe, świąteczne wspomnienia. Ale wszystko przed nami:) Narazie i tak "Gerber"  (ale za to z  żółtkiem :)) i mleczko to podstawa tych świąt :) Ale w Poniedziałek Mr T nikomu nie odpuści:)))


Moi Drodzy!
Wesołych Świąt! Spokoju! Radości! Mokrego Poniedziałku!Niezapomnianych Świąt!
B&T


22 kwi 2011

Mr T czyli... :)



Pamiętam jaki to był dla nas dylemat i kłopot, nie mieliśmy pojęcia jakie imię wybrać! W ruch poszedł kalendarz i internet. Setki podpowiedzi, propozycji. No i co tu wybrać? Przecież to "coś" dane raz na zawsze. W pewien sposób określa człowieka. Przez imię można kogoś polubić albo nie, ktoś może wydawać się fajny albo nie. Imię może być ciepłe, a może służyć również do budowania rezerwy. Wyczytałam gdzieś, że według starożytnych imię związane jest z magią, która wchodzi w człowieka wraz z jego nadaniem i dlatego ludzie o tych samych imionach posiadają wspólne cechy. Każde imię posiada bowiem zarówno pozytywny, jak i negatywny element energii i one mają wpływ na człowiek i jego życie. No ale wróćmy do moich dylematów sprzed kilku miesięcy :) Stworzyliśmy listę: 17 - stu imion! Był Igor, Borys (to moi faworyci), Aleks, Bruno, Leon, Maks :)  Zaczęło się szukanie w necie znaczeń imion tylko, że na każdej stronie to samo imię miało inny w swoim znaczeniu opis:) Ja już się poddałam,. Doszliśmy do wniosku, że w szpitalu się okaże. Jak zobaczymy to małe cudo, to samo nam przyjdzie do głowy imie. I jest...Tymon:) I tak zdradziłam  Wam kim jest tajemniczy Mr T :))))) I teraz nie wyobrażam sobie, żeby Tymek miał inaczej na imię:))) I wiecie, co? Do dziś nie przeczytałam nigdzie co to imię oznacza, żadnej charakterystyki imienia.

A narazie imionami roku 2011 jest Ewa i Bartek? A dalej Natalia, Maja, Maciej i Artur. Ha! A w Warszawie w tym roku najwięcej urodziło się Jakubów i Julek!

21 kwi 2011

Szare odcienie barwnego świata mamy

Choć dziś pięknie i bardzo kolorowo:), bo świat tak cudnie budzi się do życia, to ja chciałabym napisać trochę o szarościach świata mamy. Tą szarością bez wątpienia jest płacz i nieprzespane noce, a potem dzień, w którym musisz funkcjonować bez zarzutów. Łatwo nie jest. Oczy same się zamykają a nie mogą. Wrrrrr! Właśnie jestem po takiej nocy. Mr T miał ból brzucha i do 4 nad ranem działo się! 

Przyznam, że ten brak snu, płacz, bóle, to pewne zaskoczenie po pojawieniu się dziecka. No, może zaskoczenie to złe słowo ale choć człowiek dobrze wie, że dziecko to płacz i zarwane noce, to chwilami sytuacje potrafią przerosnąć. Robisz wszystko co możesz a tu nic nie pomaga! Wtedy ma się ochotę zamknąć w toalecie, zatkać uszy albo znikąć na chwilę, aż sytuacja wróci do normy. Gdzieś na kilka sekund znika wrażliwość i delikatność. Człowiek czuje złość, krzyknie na tą niewinną istotę,a później czuje wyrzut sumienia....Bo przecież taki maluch nie umie inaczej, tylko płaczem potrafi nam powiedzieć, że coś boli, coś jest nie tak... Ale przeraźliwy płacz plus kolejna od miesięcy nieprzespana noc mogą rozłożyć największego twardziela. Szkoda tylko, że np. podczas zajęć w szkołach rodzenia mało albo w ogóle nie mówi się o tych kryzysowych sytuacjach, o tym jak sobie z nimi radzić, żeby nie oszaleć i nie rozdrażnić dziecka. Bo Mr T na przykład wyczuwa na odległość złe emocje, i wtedy działam na niego nie kojąco a drażniąco.  To oczywiste, że płacz może oznaczać różne rzeczy ale co niesamowite, to z czasem można nauczyć się rozróżniać - jaki płacz co oznacza. Kiedyś brzmiało to dla mnie jak kosmiczna teoria - dziś wiem, że to prawda! Wtedy czasami latwiej reagować. Czasami... Jestem ciekawa jak Wy radzicie sobie z takimi kryzysowymi sytuacjami?Ja idę do toalety wyszepcze kilka niecenzuralnych wiązanek, nabieram dużo powietrza i wracam do Mr T... A jak się już uśmiechnie, przytuli... Hmm... To niesamowite ale człowiek zapomina o tym, co było przed chwilą....I jakoś ta siła się pojawia. Nie wiem skąd...I znów jest więcej kolorów  a szarość znika...

W zakładce  "życie w Wa" - podróż z dzieckiem taksówką
Polecam:)))

20 kwi 2011

Co to znaczy hałas...?

Ten temat przyszedł mi do głowy wczoraj. Spacerowałam z koleżanką. Mijałyśmy jakąś panią z psem, który szczekał. Koleżanka zapytała: nie wkurza cię to? No i się trochę nasłuchała:)! Jeju jak mnie to wkurza!

Idę z wózkiem, a w nim Mr T próbuje usnąć (czasami są takie dni, że choć jest padnięty-spać nie chce, a wtedy może zacząć się marudzenie co oznacza - koszmar). Ja chcę by zrobił to jak najszybciej, bo chcę mieć czas dla siebie, poczytać, pomyśleć (zrobić coś na co w domu nie mam czasu, bo cała uwaga skupiona jest na mr T). A tu? Mija nas szczekający pies, ktoś woła go, nad nami helikopter albo samolot, gdzieś tam na ulicy syrena wyje albo klakson... Mr T zamyka oczy, jak już szczęśliwa, że w końcu... Ufff... A tu nagle: łaaaaa, łaaaa - płacze jakieś dziecko, z daleka słyszę donośny śmiech jakiejś dziewczyny i widzę zbliżającą się grupę ludzi. Są rozchichotani! A ja? Normalnie bym sama zaczepiła ich uśmiechem. A tymczasem: gotuje się! Gdyby wzrok mógł... no dobrze wiecie co mam na myśli...Uciekam więc z dala od ludzi. Udało się. Czytam. Relaksuje się. Jedna strona, druga... Wieje wiatr. Przewraca kartki... Szelest. Mr T budzi się. Taaaaa... Koniec relaksu.

Brzmi absurdalnie! Pewnie, że tak! Jak kadr z "Dnia Świra"! Wiem, wiem! Pies ma prawo szczekać, dziecko płakać a ludzie śmiać się gdy są szczęśliwi, bo jest wiosna! Pewnie, że tak! Ale po nieprzespanej nocy, po ciągłym zabawianiu, człowiek marzy o chwili ciszy, spokoju... Tymczasem zmysły ma wyostrzone maksymalnie. To niesamowite ale każdy dźwięk, który jest codziennie obecny w naszym życiu i wpada jednym uchem a drugim wypada, nagle staje się hałasem,  wrogiem, bo budzi dziecko. Jak ten szelest kartki... Także, nie dziwcie się jak zobaczycie rozwścieczoną twarz jakiejś mamy, kiedy Wy śmiejecie się głośno, bo jesteście szczęśliwi! To jest silniejsze od niej :))))i ona wie, że to absurd ale cóż.....

A w zakładce dla "mam z brzuszkiem" o karmieniu piersią.Zapraszam!




19 kwi 2011

Tylko muzyka...:)

Pupka do góry i szorujemy podłogę :) stękając, kwiląc i śmiejąc się (niewiarygodne, że można to wszystko robić na raz:))) - to poranny trening Mr T! Uffff! A jaki to wysiłek! W między czasie przewala się z boku na bok, a ja dostaję zawału kiedy jego głowa zatrzymuje się 2 cm od ściany! Tak beztrosko :) zaczynamy dzień:) Piękny dzień!

"Oprócz błękitnego nieba, nic mi dzisiaj nie potrzeba..." - oj naprawdę nic! Skoro tak muzycznie się zrobiło to może dziś i na blogu też będzie muzycznie:)! Na początek piosenka, która tamuje płacz Mr T.


O! I właśnie pojawił się uśmiech od ucha do ucha:) Może te dźwięki też tak pozytywnie podziałają na inne maluchy? Dorosłym też polecam:) Mi pomagaJ

Koleżanka, autorka blogu www.zaradna-mama.pl napisała, że jej córa zasypia przy piosenkach Roda Stewarda, że w żaden inny sposób nie mogła sobie poradzić z jej usypianiem i tylko magiczny głos Roda okazał się zbawienny:) Zazdroszczę! W przypadku Mr T na sen tylko lulanie i litera "m" przeciągana w nieskończoność:))) Ten mało skomplikowany utwór  pt. "em" śpiewamy tzn. mruczymy na dwa głosy:)  Z czasem na placu boju zostaje tylko ja:) albo mój mąż (gdy on usypia Mr T ja  przy ich mruczeniu odlatuje jako pierwsza:))

Ale wróćmy do  muzyki. Podobno dziecko już w brzuchu mamy (od 6 miesiąca ciąży) słyszy rytm i melodie! Powodują, że zmienia się rytm bicia serca, a maleństwo uspokaja się albo denerwuje-zależy od muzyki :) Pamiętam akrobacje Mr T (to były chyba kopnięcia z półobrotu:))) na Heineken Open’er Festival. Koncerty musiałam oglądać w znacznej odległości od sceny, bo perkusja czy gitara np. Skunk Anasie czy Pearl Jam :) wpływały na niego  - delikatnie ujmując - pobudzająco:) Ale dziś słucha takiej muzyki chęteni:))

Festiwal z perspektywy brzucha:)
Dziś naukowcy ścigają się w wyliczaniu atutów muzyki. Uważają, że takiemu maluchowi powinna towarzyszyć odpowiednia (czytaj  - pewnie spokojna) muzyka, bo poprawia koncentrację, powoduje wzrost kreatywności i zapamiętywania, ułatwia naukę czytania i pisania, podwyższa motywację, opóźnia objawy zmęczenia, harmonizuje napięcia mięśniowe, poprawia koordynację ruchową -  i tak dalej i tym podobne.
A my słuchamy, bo po prostu - lubimy. Bo muzyka to wrażliwość, to budzenie emocji i chciałabym, żeby właśnie to Mr T dostrzegał w muzyce. Po prostu lubił z nią obcować. 



18 kwi 2011

Mama z mamą

Niedziela z mamą, z babacią - znaczy się:) Chciałam dziś napisać o tym, że to niesamowite jak zmienia sią ta "chemia" między mamą i córką, gdy pojawia się dziecko, wnuk. O ile łatwiej mi zrozumieć pewne reakcje sprzed lat! Ale w sumie nie o tym chciałam pisać. Jak urodził się Mr T to moja reakcja na okazną pomoc  właśnie mamy była dziwna :/ To była niechęć a nawet złość! Wszystko chciałam sama, taka Zosia-Samosia. Ale z drugiej strony, gdzieś podświadomie czekałam na wsparcie. Ofiarą moich rozchwianych emocji-szaleństwa hormonów- była właśnie niestety mama... Dziś mi głupio za to jaka byłam, ale to wszystko było silniejsze ode mnie. Tak jakbym chciała sobie udowodnić, że ja wszystko potrafię, że sama dam radę itd itp. Ona nie miała zamiaru udowodnić mi, że tak nie jest, wiedziała tylko jak jest ciężko po porodzie. W końcu sama to przeszła... Ale cóż, ja byłam Samosiowa-na szczęście mi minęło:))) Dziś doceniam bardzo, bardzo, bardzo! Każdy gest wsparcia, pomocy ze strony mamy czy koleżanki, która przyjeżdza po nas by zabrać gdzieś do kawiarni, na spacer. To jest wspaniałe i  jestem bardzo wdzięczna!
Oczywiście dalej uważam, że trzeba starać się być samodzielnym:) Kąpiele, przebieranie, karmienie, zabawy itd  - te wszystkie czynności zbliżają do dziecka, budują więź i co ważne w ten sposób uczycie się siebie. To bardzo ważne! Ale pomoc-nie ingerencja-nie zaszkodzi, dziś to wiem:) Pamiętajcie Przyszłe Mamy:)))) 

16 kwi 2011

Czas

Powiem Wam, że czasami myślę o sobie z podziwem:) Zabrzmiało nieskromnie? Trochę tak :)  Ale myślę tak o wszystkich mamach, gdy myślę o nich w kontekście - czasu. Tak, właśnie czasu, który leci jak szalony. Nie wiadomo, gdzie jest ten dzień, który mija, gdzie te 24 godziny?
To niesamowite jak go brakuje gdy pojawia się mały Smyk a z drugiej strony każda sekunda jest wykorzystana tak produktywnie jak nigdy wcześniej. Obowiązków masa, sen-przerywany, najwyżej do 6-tej, 7-ej! Kosmos! (Jeszcze niedwno spalam sobie do 11, 12:))))  Ale chcąc robić coś więcej niż tylko być "etatową mamą" właśnie teraz znajduję czas na książki, naukę, na prowadzenie bloga :) i na spotkanie z rodziną, znajomymi a jeszcze kolejne pomysły "stoją w kolejce" do realizacj. Może niektóre z wymienionych przykładów wydadzą się niektórym banalne ale mamy wiedzą, że gdy pojawia się ten "ktosiek", który wymaga opieki 24 na dobę, to te wszystkie małe rzeczy stają się wyzwaniem! Nie przypuszczałam nawet, że aż takim wyzwaniem! A po za tym, kiedyś mając sto razy więcej czasu dla siebie nie znalazłam go na wiele z tych rzeczy! Ciekawe z czego to wynika? Strach przed byciem w pewnym sensie outsiderem?czy umiejętne zarządzanie czasem i dobra organizacja?
Szukając w necie wypowiedzi "mądrych głów" na ten temat, natrafiłam na ciekawy artykuł. To badania z 2011 roku, z marca.Czy wiecie, że tylko 26 minut – tyle czasu dla siebie ma - zdaniem brytyjskich badaczy - statystyczna mama???!!! WOW!!!!:) Jestem przerażona! (ten uśmiech to uśmiech nerwowy) Oto ciąg dalszy artykułu: "Dziś kobiety mają zdecydowanie mniej czasu dla siebie - średnio do 3 godzin tygodniowo. 9 na 10 kobiet czuje się winnymi z powodu tego, że spędza mało czasu z dziećmi (średnio 145 minut dziennie) podczas gdy ojcowie poświęcają niewiele ponad godzinę. Połowa matek pracujących ocenia pomoc przy dzieciach otrzymywaną od dziadków jako istotną, niezbędną, podkreślają również dużą rolę internetu, bo dzięki niemu mogą być w kontakcie z innymi pracującymi mamami".  Prawda!!!!:))))))))))))))) Ale uwaga drogie Panie, co czytamy dalej?! "Pomimo że robią wszystko, co w ich mocy, i tak 3 na 10 matek biorących udział w badaniu stwierdziło, że ma ciągłe uczucie presji na bycie idealną matką". Teraz ja zadaje sobie pytanie: a co to znaczy być idealną matka? I z tym pytaniem zostawiam też WAS...

Ach wiosno witam cię! :)

Witaliśmy dziś wiosnę tak intensywnie, że aż Mr T nie chciał spać! Ptaki, głosy dzieci, motory (niestety) wszystko było taaaaakiiiiie ciekawe! I chwili dla siebie niestety nie miałam.






Ale cóż, przecież to pierwsza wiosna Mr T:))))






I pierwsze wiosenno-świąteczne porządki:))))
Narazie w teorii:)))









Dziś trochę tak foto - blogowo:)))
 Coż, wiosna! Wiosna, ach to ty!:)))))))

15 kwi 2011

Turlu, turlu i tuli, tuli

 Jeju! Jak ja uwielbiam takie chwile - Mr T i ja, na kocu, na podłodze. I tak możemy leżeć i leżeć... Ja patrzę w sufit i opowiadam mu o... życiu : ) - czasami bardzo serio ... A on? Gaworzy, jakby mi odpowiadał, gryząc zebre, żyrafe albo mnie :) Dodam, że Mr T ma już dwa zęby  (mały kasownik :)) i wciąż brak wyczucia, więc możecie sobie wyobrazić co ja czuję ja mnie złapie:)!  Ale co tam! Po za tym co jakiś czas tuli się-tak po swojemu- jakby chciał mnie uściskać.Trwa to kilka sekund (bo przecież: Mamo! życie czeka:) bawić się trzeba, uczyć:)) ale ja te chwile zapamiętam na zawsze...
Ile to razy zastanawiałam się "co z takim  małym smykiem (7- miesięcznym) można robić...?!" Oj można, można:)!
Nie przypuszczałam, że  gra w "a kuku" może skończyć się śmiechem do łez:), podobnie całowanie brzuszka i "boczków" :) Śpiewanie piosenek, a w zasadzie refrenu o trzech świnkach,  zmieniając co chwilę gos:) może powodować, że z radości rączki i nóżki fikają w powietrzu a uśmiech nie schodzi z twarzy... Podobnie jest gdy stykamy się noskami i mówię: "Noski, noski eskimoski". Fajnie jest samemu wymyślać zabawy, odgłosy, sprawdzać na co Mr T zareaguje. Co go dziwi, rozwesela a co smuci? Teraz czytam to co napisałam a on słucha i pełza do laptopa, chyba chce coś od siebie dodać :) Dużo rzeczy można robić  ale najwspanialsze- dla Mr T i dla mnie - jest to, że jesteśmy razem...
I tak możemy leżeć i leżeć...

I jeszcze jedno:) W zakładce "Świat Mamy to nie tylko Pieluszkowo" coś o piersiach! Nic więcej tu nie napiszę:) proszę zajrzeć:). A przyszłe mamy bardzo ważną informacje znajdą w zakładce "rosnący brzuszek:)))"

14 kwi 2011

Trudny dzień...

Bezsenny i trudny, tak jakby człowiek nie miał siły...A musi ją wykrzesać z siebie, bo przecież nie powiem Mr T, że źle się czuję, że nie mam siły, że chcę by wszyscy dali mi święty spokój... Nie zrozumie. On chce się bawić, jeść i tyle. Wiadomo:) Może jutro będzie lepiej...


Na spacerze zaczęłam  czytać książkę Joanny Racewicz "12 rozmów o miłości. Rok po katastrofie". Piękna książka...O ile słowo piękna jest tu w ogóle na miejscu... Książka o tragedii ale przede wszystkim o uczuciach opisywanych przez mamy, które straciły synów, przez żony, które zostały z małymi dziećmi... Książka o świecie kobiet, który w jednej sekundzie legł w gruzach...


Oj, jakoś dziś mało optymistycznie, co? Ale w końcu takie jest życie...




13 kwi 2011

a propos wychowawczego trudu...

"Moje Rozmowy z dziećmi". Ta książka jest G E N I A L N A!!!
Krystyna Janda rozmawia ze swoim dziećmi i wnuczką. to zapiski z kilku lat. Rozmawia z kilkulatkami a potem nastolatkami o ojczyźnie, miłości, o domu marzeń, o przemijaniu. Trudne tematy ale... Jakie mądre rozmowy... Polecam! Może zainspiruje Was do rozmów z Waszymi dziećmi? Tę książkę "połknęłam" w jedną noc! Oczywiście wtedy Mr T był jeszcze w brzuszku:)
Zajrzyjcie do zakładki "Świat mamy to nie tylko Pieluszkowo":) Tam coś i wiosennych zmianach, zamianach... Zajrzyjcie:)))

Siedem

Mr T skończył dziś 7 miesięcy:) I chyba nie będę oryginalna jak dodam - kiedy to minęło...?:) To zdanie wypowiem pewnie jeszcze dziesiątki, setki razy! :)
Wiecie, nie wierzyłam, że taki mały "Ktosiek" aż tak może zmienić świat a hierarchie życiowych priorytetów wywrócić do góry nogami. Nie jest już najważniejsze, to co było jeszcze tak ważne 8, 9 miesięcy temu. I nawet nie czuję żalu, że rezygnuję z tych, kiedyś, najważniejszych rzeczy...
Na Mr T trochę czekaliśmy. Było dużo obaw i strachu. Co zabawne myślałam, że ten strach minie jak już "T" będzie na świecie. A tu psikus:) Teraz to dopiero są obawy. Jak dobrze Go wychować? A jak wpadnie w złe towarzystwo? itd, itp! Szaleństwo! :) Już teraz rozumiem co miała na myśli moja Mama mówiąc "Zobaczysz jak będziesz miała swoje dzieci":) 
Zobaczę...:)

12 kwi 2011

Król podłogi i słodki dzień

Mr T od kilku dni jest królem podłogi:) Pełza jak dżdżownica, toczy się, próbuje raczkować, jednym słowem zabawa na całego! Ach, a jeszcze kilka tygodni... :))))

Dobrze, Mr T bryka a ja mam chwilę dla siebie, co teraz oznacza chwilę na blog!Cudownie!Jestem podekscytowana, bo "Ktoś" na nim był, "Ktoś" ocenił mój wpis:)! To naprawdę cieszy, bo nie będę czarowała, że piszę to wszystko tylko dla siebie. Gdyby tak było, zapisywałabym kartki w zeszycie.

Komputer, kawusia i mała słodkość! Bo dziś dzień czekolady, więc nie można sobie odmówić:) I tak spalę zaraz kalorie na spacerku, prawda Drogie Mamy? Powiem Wam, że chyba nigdy nie ruszałam się tyle co teraz:) Dwu, trzy godzinne spacery (bo na nich Mr T najlepiej śpi) wykonane w solidnym tempie, to jak dobry jogging! W zakładce "Mr T i ja - życie w Wa" możecie poczytać o naszym spacerniaku:)

Czy wiecie, że mechanizm spalania tłuszczu u kobiet zwalnia wraz z dojrzewaniem, a zwłaszcza w pierwszym okresie ciąży? Płodność spada przy znacznej niedowadze (zatrzymanie jajeczkowania),  więc matka natura wymyśliła sposób na zwiększenie płodności. Otóż u kobiet w okresie dojrzewania i w pierwszym okresie ciąży, czyli w okresach zwiększonej produkcji estrogenu, metabolizm znacznie zwalnia i dochodzi do nadmiernego odkładania się tkanki tłuszczowej w celu przygotowania do rozrodczości, rozwoju płodu i karmienia. Badania wykazały, że w pierwszych 12-15 tygodniach ciąży kobiety tyją średnio 2-3 kilogramy, jedząc tyle samo co przed ciążą i utrzymując taką samą aktywność fizyczną. Czyli za wszystko odpowiedzialny jest estrogen! No i nie da się ukryć, że i my (te nasze zachcianki :)!

Tyle teorii :) Polecam ziarenka kawy w melcznej czekoladzie, które można kupić teraz w markecie na "L":) Rewelacja! Kończe, bo Mr T znudził się odgrywaniem roli - króla podłogi :)
Słodkiego dnia! :)

11 kwi 2011

Startujemy:)

Ufff!
Udało się! Zrobilam to! Założyłam blog :)!!! A to nie było łatwe moi drodzy Czytelnicy! Bo maminy świat nie zawsze idzie w parze z nowinkami technologicznymi,  a po za tym Mr T robił wszystko bym nia mogła sie skupić na stworzeniu tego dzieła :)
Ale udało się! Mr T na kolanie, wali w klawiature, a ja jakoś, jedną reką, piszę:)
Witam Was serdecznie i mam nadzieję, że będziemy "widywali się" codziennie!