Rodzi się nowe życie a tu smutno, łzy, złe myśli w głowie...To też rzeczywistość mam z brzuszkiem. Złość, płacz, brak sił, zrezygnowanie, strach... Taka też bywa rzeczywistość kobiet, które już urodziły. To świat wielu mam i dziś właśnie o tym...
O tym się nie mówi, mówi się mało. Macierzyństwo w obrazku jest kolorowe, uśmiechnięte, ładne, estetyczne... Może dlatego potem niektórych rzeczywistość zaskakuje...? Złe psychiczne samopoczucie? To nie musi być od razu depresja ale stan może wiele mam przerażać i ich otoczenie też. Przed porodem jak i po szaleją hormony. To niesamowite jaki one mogą mieć wpływ na nasze postrzeganie świata, myślenie. Zupełnie siebie nie poznajemy...
Pojawia się nowa sytuacja i wciąż to myślenie - czy ja dam rade? A po porodzie... Spada waga dziecka, tu nie chce jeść, zakrztusiło się, kolka, a tu przedłużają pobyt w szpitalu, gdzie zwykle nie ma chwili na samotność, przemyślenia....Wszyscy pytają czy karmisz, bo mleko matki, to mleko matki... A tu mało pokarmu... Pojawia się poczucie winy - czy to oznacza, że jestem złą mamą? Plan dnia zmienia się o 180 stopni, noc miesza się z dniem. Nie ma czasu na nic, nawet na prysznic - zwłaszcza kiedy jest się samej w domu. Dowiadujesz się, czytasz, co Ci jest. Wiesz, że to wszystko jest normalne, to tak zwany baby blues, po porodzie. 80% kobiet to ma ale... I tak człowiek się denerwuje i martwi... Bo świat kręci się tak jakby nie miał kontroli nad tym co się dookoła dzieje. A przecież jest małe dziecko i musisz działać na 100%! Z perspektywy czasu mam wrażenie, jakby, to wszystko, co się działo przez kilka pierwszych tygodni po porodzie, było snem na jawie...I nagle to wszystko mija, nawet nie wiadomo kiedy... A jak nie, to trzeba natychmiast iść do psychologa!
No, właśnie! Wiem, że nie ma co się użalać nad kobietami rodzącymi - bo rodzą od wieków i radzą sobie... Ale jeśli publicznie porusza się tyle tematów okołoporodowych: karmienie piersią, rodzenie po ludzku itd., to może warto jakoś pomóc mamom, gdy im psychika szwankuje. Może psycholog powinien być na porodówkach? Pamiętam, w szkole rodzenia, gdy położna opowiadała właśnie o depresji, baby blues, opowiadała o tym w taki sposób jakby było to mało ważne, wprawdzie dotyczy wielu kobiet ale luz, nie należy się przejmować... I kobieta potem teoretycznie wie co się z nią dzieje ale nie ma pojęcia co robić, jak sobie pomóc. Partner też nie wie...A straszna jest bezradność, prawda?
Co ciekawe o czym nie miałam zielonego pojęcia, to depresja poporodowa dotyka też świeżoupieczonych tatusiów! Objawy są podobne do tych jakie mają kobiety! I powody też dość podobne... Nieźle, co...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz