11 sie 2011

Chciałabym żeby moje dziecko...

Niedawno odwiedził mnie kuzyn z rodziną. Ich starsze dziecko, syn, marzy o karierze bramkarza. Wziął udział w Turnieju Małego Powstańca (to piłkarski turniej, rozgrywany na stadionie warszawskiej Polonii, klubu, który z Powstaniem Warszawskim ma sporo wspólnego ale o tym nie będę się rozwodziła) a wakacje poświęca na doskonalenie swoich umiejętności bramkarskich!

A rodzice? Przysłuchiwałam i przyglądałam się temu jak oni go wspierają, mobilizują, wymagają, oczekują. Mój kuzyn, gdy był w wieku swojego syna, też marzył o karierze bramkarza ale nie udało się... Dziś można by powiedzieć, że syn spełnia jego niespełnione marzenia. Brzmi groźnie prawda? Ale groźne nie jest :) Zaszczepił w swoim synku tę pasję ale...teraz nic nie dzieje się bez zgody i co ważne chęci dziecka. Tata ma fachowe rady, szuka możliwości rozwoju, szans a mama jest dobrym psychologiem. Uczy jak walczyć ze stresem, jak być pewnym siebie, jak nie bać się na boisku, jak nie bać się rywala a co najważniejsze jak cieszyć się grą nawet gdy gra idzie o wysoką stawkę. I bardzo mi się to podoba!  I rzeczywiście ten chłopak wyszedł na boisko, grał z chłopakami, których dopiero poznał, i stres chował albo zamieniał w mobilizację do gry. 

A ja przyglądając się temu wszystkiemu myślałam o rodzicielskich oczekiwaniach - w sensie zawodowej przyszłości dziecka. Czy dobrze je mieć? Bo ja chyba ich nie mam. To znaczy nie chyba a na pewno... Sportowiec, lekarz, prawnik, budowlaniec...? Nie wiem. Może zmieni się to za kilka lat i wymarzę sobie żeby mr T był... :) Chociaż zawsze z przerażeniem słuchałam i patrzyłam na dzieci, swoich rówieśników, z zaprogramowaną przyszłością. Teraz takich dzieci jest co raz więcej, trafiają do przedszkoli o wysokim poziomie edukacji a potem do elitarnych szkół... Mają dużo zainteresowań, to znaczy nie wiem czy zainteresowań ale chodzą na wiele zajęć dodatkowych, żeby potrafiły robić to co trzeba umieć, jeśli chce się być na topie... Może to i dobrze... Sama nie wiem. Może takim dzieciom jest potem łatwiej... 

Tak sobie myślę, że chyba najważniejsze by iść za marzeniami dziecka, stać obok i wspierać, a nie wyprzedzać te marzenia i pragnienia, prawda?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz