7 gru 2011

Mikołajowy dzień

I minęły Mikołajki... Nawet chyba nie poczułam kiedy sobie przyszedł ten dzień i poszedł... Chociaż dużo się działo... 

Po południu, gdy zrobiło się już ciemmmnnnoooo, wyruszyliśmy z mr T na poszukiwanie Mikołaja i elfów. Gdzie można było ich znaleźć...? W galerii handlowej, oczywiście:) Był domek z piernika, elfy, Mikołaj i Mikołajowa... Kolędy, dzieci, konkursy, pisk, śmiech i płacz. Wszystko. Tak mr T poznał Pana w czerwonym wdzianku. Jakoś specjalnie Mikołaj go nie przestraszył. Słał uśmiechy, przyglądał się. Łezki pojawiły się dopiero wtedy gdy chciałam zrobić zdjęcie jak mr T siedział na kolanach u Mikołaja. Wiecie, taki standardzik :) Mr T sam nie chciał  siedzieć więc musiałam dołączyć i ja :) I tak mamy pamiątkową fotkę :) 


Nie było dziś jakichś szałów prezentowych. Postawiliśmy na aktywny, świąteczny dzień i kilka ciasteczek biszkoptowych :) więcej. Ale była roześmiana buźka, piski, dużo radości... Więc chyba coś udało się...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz