22 kwi 2012

Wiosna i "Ta, ta!"

Taki, w sumie pierwszy wiosenny, weekend już niestety za nami! 20 stopni, słońce, zieleń, pierwsze kwiatuchy - cóż można więcej chcieć? Chyba tylko jednego: więcej takich dni! 


Mr T szalał: w lesie, a dokładnie w Kampinoskim Parku Narodowym - polecamy - i w miejskiej dżungli :), w której (zwłaszcza w okolicach Starówki) można się poczuć jak na surwiwalu.  Tłok, tłok, tłok - nie polecamy. 

Ale wracając do tych miłych rzeczy, to mr T był tak zachwycony, tym że można już wyjść na dwór bez czapy, bez grubej kurtki, która krępuje ruchy, że można szaleć na kocu, trawie :), że uśmiech nie schodził mu z twarzy. Co więcej!? Zapomniał nawet o obiadku - a to za często się nie zdarza:))))) Każda pozycja w dziennym menu to rzecz absolutnie święta:) A jak przechodziliśmy przez ulicę, to chyba właśnie z tego szczęścia, machał wszystkim kierowcom stojącym na czerwonym świetle. Oni uprzejmie odmachiwali :) a to wszystko skończyło się tym, że czerwone światło zastało nas stojących na środku przejścia... Ja w stresie a mr T? Czule przesyłał dalej buziaki i  machał powtarzając: ta, ta :)  - bo "p" jakoś jeszcze nie wychodzi :) 

Maksimum dotlenienia, zmęczenia i Urwis padł... Uffff :) Kolejny atut wiosny :) Miłego wieczoru!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz