20 lip 2012

Być sobą

Zastanawiacie się często albo tylko czasami jakie będzie Wasze dziecko? Czy towarzyskie, czy lubiane, czy chętnie będzie bawiło się z dziećmi, czy będzie otwarte w stosunku do innych dzieci, dorosłych? Czyż nie takie dzieci lubimy? Zawsze uśmiechnięte, pozytywne. Widok takiego dziecka jest dużo fajniejszy od takiego, które coś tam samotnie kopie w piaskownicy.

Ile razy słyszę od innych mam : "No, pobaw się z dziećmi!Co tak sam siedzisz". Ba, ja sama tak mówię i zachęcam mr T do zabawy z innymi, do pracy w grupie. Bo to  przecież dla jego dobra, prawda? Poza tym trochę taka presja jest. Sami wchodzimy w role, to dlaczego nie uczyć tego dzieci? Wszędzie przecież zachęca się nas do "bycia" w grupie, do pracy z grupie. W CV to atut numer jeden! Być lubianym - to jest to!  Ekstrawertyków doceniają w piaskownicy i w pracy, czyli przez całą naszą drogę. Introwertyk to brzmi taaak źle! To brzmi jak wada...Prawda?

Być z ludźmi, być lubianym, robić coś nawet kosztem własnego komfortu psychicznego - to ja. Lubianym jest łatwiej. Lepiej powiedzieć "tak" i godzić się z grupą niż iść swoją drogą. Dziś zastanawiam się co znaczy - w tym przypadku - "lepiej. Zawsze myślałam o sobie - ekstrawertyczka. Niech zawsze coś się dzieje, będą ludzie i ja z nimi.

 Pół roku temu - zupełnie przypadkowo - zrobiłam test dotyczący intro i ekstrawertyzmu. Jakie było moje zdziwienie gdy zobaczyłam, że na tej skali "wertyznu" jestem dużo bliżej intro niż ekstra! Jakoś nie chciałam się do tego przyznać sama przed sobą... Kocham ludzi. Ludzie mnie inspirują. Ale zauważyłam, że lubię być też po prostu sama ze sobą, że po wielkim haju towarzyskim muszę sie regenerować. Może to przyszło z czasem, z wiekiem, a może jestem bardziej świadoma siebie, swoich potrzeb... Może to kwestia odwagi, która się pojawiła... 

Niedawno obejrzałam, usłyszałam przemówienie dziewczyny Susan Cain, która napisała książkę o introwertykach, choć nie jest psychologiem a prawnikiem. Bardzo inspirująca mowa. Dlatego też chcę się z Wami nią podzielić. Dała mi dużo do myślenia  -nie jeśli chodzi o mnie ale o dziecko, o mr T. Znów pomyślałam o tym jakie to ważne pozwolić komuś być sobą. I jakie to trudne... Gdzie i jak wyważyć tę granicę?

Nie jest tak, że introwertyk może sobie odpuścić, mieć w nosie ludzi i grupę. Nie. On też musi wykonać pewien wysiłek by współpracować z ludźmi, bo być z ludźmi to bardzo ważne - umieć podzielić się zabawką w piaskownicy, to ważne. Ale musi też mieć chwilę dla siebie.

Samodzielne lepienie, malowanie, przesypywanie piasku, lepienie babek solo - dlaczego nie? Nie być w paczce, która rządzi klasą - dlaczego nie? Nie zgłaszać się na każdej lekcji - dlaczego nie? To nie oznacza, że dziecko nie wie albo jest nieatrakcyjne towarzysko. Obie strony intro i ekstra powinny się po prostu doceniać... Zresztą sami posłuchajcie!



 A pod tym linkiem znajdziecie wersję z polskimi napisami.

http://www.ted.com/talks/lang/pl/susan_cain_the_power_of_introverts.html



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz