Od miesięcy wszędzie widzę "brzuszki" i zachwycam się, że tylu Polaków nam przybędzie, że w końcu będzie baby boom!
A tu owszem boom ale w dół :)! GUS donosi, że w 2010 roku pierwszy raz od sześciu lat spadła liczba rodzących się dzieci! Powiało grozą bo dalej czytam, że "Polska dołączyła do grupy państw, których długoterminowa stabilizacja na rynku pracy i wypłacalność systemu emerytalnego są zagrożone". Wrrrr, groźnie! Odłóżmy ekonomie na bok.
A tu owszem boom ale w dół :)! GUS donosi, że w 2010 roku pierwszy raz od sześciu lat spadła liczba rodzących się dzieci! Powiało grozą bo dalej czytam, że "Polska dołączyła do grupy państw, których długoterminowa stabilizacja na rynku pracy i wypłacalność systemu emerytalnego są zagrożone". Wrrrr, groźnie! Odłóżmy ekonomie na bok.
To chyba oznacza, że mr T należy do niżu demograficznego tak? To niesamowite ale cała masa koleżanek albo urodziła albo rodzi, a tu piszą, że baby boom - nie ma! I że Polska zajmuje 209. miejsce na 223 kraje, jeśli chodzi o wskaźnik dzietności.
Okazuję się więc, że wszędzie widzę brzuszki, bo mi się "brzuszkowa ostrość widzenia" wyostrzyła. Chcę widzieć więc je dostrzegam. A może i wiek mój i niektórych koleżanej jest już taki, że czas najwyższy, że to ostatni dzwonek, na pierwsze dziecko...
No ale przyznam, że nie dziwie się, że pod względem dzietności pikujemy w dół. Sama teraz dokładnie widzę na ile przeszkód napotykają rodzice. Kiedyś w teorii dziś w praktyce poznaje opiekę zdrowotną, brak tanich alternatyw opieki nad dziećmi tzn przedszkola, żłobki itd - wszędzie problemy, kolejki... Przedszkola czynne do 17 - super tylko, że dziś wielu rodziców pracuje do 17, 18 i co wtedy? A nie każda babcia, dziadek - to emeryt i nie każdy mieszka w sąsiedztwie dziadków. Mogłabym tak długo, Wy pewnie też, wymieniać i wymieniać.
Pewnie, że to nie powinny być argumenty "za" rezygnacją z posiadania dzieci ale w pewnym sensie są. Bo najpierw zaczynamy zbierać pieniądze, żeby mieć "na dzieci". Po za tym, każde kolejne pokolenie Polaków ma coraz więcej wolności, możliwości działania. Chcą z tych szans korzystać i mnie to nie dziwi... Wyjazdy za granicę, staże, fajna praca... Gdzieś te myśli o rodzinie odchodzą na bok, bo dużo się dzieje. Szkoda rezygnować z kolejnych szans. A dziecko to w pewnym sensie rezygnacja - na jakiś czas - z pewnych okazji. Bo zaczynamy stawać przed wyborem - godzina, dzień, weekend poświęcony pracy (co da awans, nowe szanse) czy dziecku (spędzać razem chwile, które już się nie powtórzą, bo tylko raz zrobi ten pierwszy krok, pierwszy raz coś powie itd...) I jak powiedziała Paulina Guzik w naszej rozmowie na blogu - przestaje się być pępkiem świata...
No i boom :)
Pewnie, że to nie powinny być argumenty "za" rezygnacją z posiadania dzieci ale w pewnym sensie są. Bo najpierw zaczynamy zbierać pieniądze, żeby mieć "na dzieci". Po za tym, każde kolejne pokolenie Polaków ma coraz więcej wolności, możliwości działania. Chcą z tych szans korzystać i mnie to nie dziwi... Wyjazdy za granicę, staże, fajna praca... Gdzieś te myśli o rodzinie odchodzą na bok, bo dużo się dzieje. Szkoda rezygnować z kolejnych szans. A dziecko to w pewnym sensie rezygnacja - na jakiś czas - z pewnych okazji. Bo zaczynamy stawać przed wyborem - godzina, dzień, weekend poświęcony pracy (co da awans, nowe szanse) czy dziecku (spędzać razem chwile, które już się nie powtórzą, bo tylko raz zrobi ten pierwszy krok, pierwszy raz coś powie itd...) I jak powiedziała Paulina Guzik w naszej rozmowie na blogu - przestaje się być pępkiem świata...
No i boom :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz